Libertynizm kojarzony jest głównie z francuzami. Libertynami określano ludzi pozbawionych nie tyle zasad moralnych, co podchodzących w bardziej swobodny sposób do seksu. Najbardziej kojarzoną przeze mnie postacią związaną z tym ruchem jest Markiz De Sade. Chociaż on był zbyt ekstremalny jak na to słowo - coś jak dzisiejszy Max Hardcore, tylko w bardziej eleganckim i mrocznym stylu. Dla mnie prawdziwym libertynem pozostaje od wielu lat Marc Dorcel. Film "La Journaliste" przedstawia ten temat w bardzo przystępny sposób. Odnoszę nawet wrażenie jakby Francuski gigant starał się pokazać wyższość Francuzów w kwestii seksualności nad innymi krajami.

Francja to synonim bezpruderyjnego stylu życia. Wystarczy przejść przez plac Pigalle i wszystko wiadomo. Anna Bergen jest wybitną dziennikarką. Jej życie upływa spokojnie u boku sporo starszego od niej męża do momentu, kiedy jej szef (w tej roli Marc Dorcel) wzywa ją do siebie i pokazuje zdjęcia, na których widnieje jej mąż dający upust rozpuście w jakimś tajemniczym klubie. Dziennikarka wręcza fotografie swojej najlepszej przyjaciółce (w tej roli Nina Roberts). Ta chwila stanie się początkiem wspólnego szukania tematu o klubach libertynów, wśród których kluczowym słowem stanie się tajemnicza Fidelia. Anna coraz bardziej zagubiona, staje się niewolnikiem seksualnych praktyk, które w końcu doprowadzą do zaskakującego zakończenia.

"La Journaliste" to nowa wysokobudżetowa europejska superprodukcja w której występuje kontraktowa gwiazda Marca Dorcela, Anna Polina. Oprócz niej możemy zobaczyć takie gwiazdy jak Horst Baron w roli jej męża, czy kultową Ninę Roberts (od jakiegoś czasu unikającą bzykania). Oprócz nich oczywiście epizodyczna rola samego Marca Dorcela, oraz mała rólka Freda Coppuli reżysera znanego z takich hitów jak "L'Emmerdeuse" czy "Niqueurs Nes" nakręconych
dla Blue One.

Sama warstwa fabularna "Dziennikarki" nie jest czymś szczególnie oryginalnym. To taki narcystyczny obraz społeczeństwa Francuskiego, narodu, który słynie ze swej seksualnej wyobraźni i bezpruderyjności. Obraz jest sfilmowany bardzo profesjonalnie, nie jest to pornos kręcony z ręki, nie brak mu dynamiki, a co najważniejsze nie jest obleśny. Czasami ma się wrażenie jakby to był soft erotic z odważniejszymi fragmentami.

O klasie "La Journaliste" świadczy pojawienie się znakomitej aktorki Anny Poliny. Mamy tu z nią kilka ciekawych scen, jak chociażby ta z Horstem Baronem, który posuwa ją tylko w tyłek, po czym spuszcza się kiepskim strzałem do ust. Na koniec Anna poleruje jego opadającą męskość i lubieżnie patrzy w jego oczy. Scenka mogłaby być lepsza, gdyby zyskała na dynamice (Anna Polina) i twardszej erekcji (Horst Baron), ale i tak jest dobrze. Wspomnę jeszcze o bardzo dobrej scence oralnej w garażu między Poliną, a Philem Hollydayem ze znakomitym wstępem polegającym na nieśmiałym macaniu krocza, który potęguje podniecenie.
"La Journaliste" może być kandydatem do AVN 2012 w kategorii "Best Foreign Feature". Ale szczerze wątpię, czy zdobędzie tę nagrodę. Dla mnie nie jest to nawet namiastka "Obywatela Shane'a" czy "Amnezji". Mimo to film przypadł mi do gustu, chociaż wciąż czekam na coś innego. Mam nadzieje że wkrótce to nastąpi. Oby...