„Klątwa Doliny Węży”, „Atak pomidorów zabójców” czy „Plan dziewięć z kosmosu” to przykłady produkcji, które zalicza się w poczet filmów kultowych. Nie, nie dlatego, że są tak wspaniałe... one są po prostu tak nieudolne, że widz co chwila przeciera oczy ze zdumienia. W świecie pornografii filmowej kretyńskie scenariusze i koszmarne aktorstwo to chleb powszedni, ale ciężko o bardziej bezsensowne dzieło od powstałego w latach 70' „Vixens of Kung Fu”.
Młoda kobieta o imieniu Yan (Bree Anthony) przyjeżdża do Nowego Jorku, aby odmienić swój los. Niestety brutalna rzeczywistość szybko pozbawia ją złudzeń: Yan zostaje prostytutką. Pewnego dnia, podczas wędrówki po lesie, napotyka trzech mężczyzn, którzy postanawiają ją zgwałcić. Yan budzi się na plaży (teleportacja?), gdzie towarzyszy jej tajemnicza kobieta w dziwnych szatach. Nieznajoma okazuje się być mistrzynią kung fu... Yan zostaje jej uczennicą.
Przenieśmy się na początek do lat 70'. Nawet jeśli ktoś nie przepada za filmami poświęconymi sztukom walki, na pewno choć raz słyszał o legendarnym „Wejściu smoka”. Produkcja wykreowała Bruce'a Lee na absolutną megagwiazdę kina, jak również przyczyniła się do wzrostu zainteresowania różnymi stylami walk. Zaczęły masowo powstawać filmy poświęcone „martial arts”, co wykorzystał z kolei reżyser „Vixens of Kung Fu”.
Jedno trzeba twórcy oddać – takiego wojownika, jakim jest Yang (Tony Richards) próżno szukać w jakiejkolwiek produkcji poświęconej kung fu. Nasz bohater zwraca się o pomoc do Ha Tien Sau, kucharki pracującej w chińskiej restauracji. Ta okazuje się być mistrzynią sztuk walki (jasne, czemu nie) i wprowadza adepta w arkana... masturbacji. Nie od dziś wiadomo, że trening czyni mistrza, więc Yang biega po plaży z ciężarkiem przyczepionym do penisa (!).
Jeśli widz pozostaje obojętny na trening Yanga, to może zanurzyć się w fantastycznej ścieżce dźwiękowej, w której rozbrzmiewają dźwięki azjatyckich hitów, skoczne melodie wygrywane na banjo, jak również fragmenty muzyczne zapożyczone z hollywoodzkich filmów. W scenie gwałtu uświadczymy natomiast radosną, żywiołową muzykę, kojarzącą się nieodłącznie z „Benny Hill Show”. Nie zabrakło również orientalnych (chińskich) instrumentów.
„Vixens of Kung Fu” jest filmem akcji (chociaż takowej nie ma), ale przede wszystkim zawiera sceny pornograficzne. Mamy tutaj penetrację waginalną, ale najwięcej uwagi poświęcono miłości oralnej. Najbardziej zapada w pamięć fellatio w wykonaniu Bree Anthony, podczas którego aktorka ogania się od natrętnej pszczoły. O pozostałych igraszkach ciężko napisać choć kilka pochlebnych słów, zwłaszcza, że w filmie brakuje atrakcyjnych kobiet.
Film w reżyserii Lin Cho Chianga śmiało można zaszufladkować jako dzieło: „tak głupie, że aż śmieszne”. Niedorzeczne dialogi, absurdalne sceny walk (ciekawe, czy twórcy „Wściekłych pięści Węża” wzorowali się na tej choreografii), kuriozalne pomysły (dymiące waginy!) czynią z tej produkcji... obraz niemalże kultowy. Jeśli kochacie niskobudżetowe filmy pozbawione całkowicie dobrego smaku, to na „Vixens of Kung Fu” będziecie płakać ze śmiechu.
Trailer:
Podobne filmy:
Dodaj komentarz:
Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz
Porno Online 2007-2022
Zabrania się kopiowania fragmentów lub całości opracowań i wykorzystywania ich w publikacjach bez zgody twórców strony pod rygorem wszczęcia postępowania karnego.