
Nie mają łatwego życia współcześni dziadkowie, oj nie mają. Czasy, gdy uczyli grać wnuczków w szachy czy warcaby, minęły już chyba bezpowrotnie. Bariera – pomiędzy nestorami rodu, a ich potomkami – z każdym rokiem uwidacznia się coraz bardziej. Weźmy na przykład relację babci z wnuczką. Jeśli babcia chce sprostać oczekiwaniom dziewczynki, powinna założyć konto na Facebooku, Twitterze (i pewnie paru innych serwisach społecznościowych), korzystać z telefonu komórkowego (mile widziana obsługa smartfona), nadążać za współczesnymi trendami w modzie (jeansy z dziurami należy pochwalić, a nie spieszyć z igłą i nitką), jak również poznać choć kilka nazwisk popularnych obecnie gwiazd ze świata filmu i muzyki (nie zapominając o celebrytach). Jeśli powyższe warunki zostaną spełnione, przy wigilijnym stole zapowiada się fascynująca debata o postach i lajkach, jeśli nie – wnuczęta błyskawicznie ulotnią się od wieczerzy, i zanurzą wzrok w tabletach/smartfonach/laptopach.
Współczesna babcia, która pragnie zajmować istotne miejsce w życiu swoich wnuczków, to osoba aktywna, ciekawa świata, stale poszerzająca zakres swojej wiedzy i umiejętności. Hipsterka? Pod wieloma względami to określenie pasuje idealnie, ale ja użyłbym sformułowania „w starym ciele młody duch”. Czy takie babcie są pośród nas?
Nina Hartley nie ma wnucząt, ale jestem pozbawiony jakichkolwiek wątpliwości, że sprawdziłaby się doskonale w roli nowoczesnej babci. Nie wierzycie? Spróbujcie wyobrazić sobie rozmowę na korytarzu szkolnym, podczas której dzieciaki wzajemnie przekomarzają się, która babcia jest ich zdaniem najbardziej cool. „A moja babcia od 30-stu lat gra w filmach porno, i na dodatek jest biseksualna!” - trudno przebić taką wypowiedź, prawda?
Pierwszoplanową postacią naszej najnowszej aktualizacji jest
Nina Hartley, obecna w przemyśle porno od trzech dekad. Szmat czasu! Nina wystąpiła w grubo ponad tysiącu produkcji, więc trudno jednoznacznie określić, która rola przyniosła jej największą sławę. Osobiście zaryzykowałbym tezę, że takowej po prostu nie miała na swoim koncie. Zaskakujące? Niekoniecznie, jeśli cofniemy się do samych początków jej kariery.
Nina Hartley zadebiutowała w 1984 roku w filmie
„Educating Nina”, który został wyreżyserowany przez... no właśnie, kogo?! Oficjalnie obraz ten sygnowany jest nazwiskiem
Juliet Anderson, ale w jednym z wywiadów słynna Aunt Peg stanowczo zaprotestowała, twierdząc, że produkcję nakręcił ktoś inny. Gdyby film okazał się autentycznym hitem, na pewno ustawiłaby się długa kolejka reżyserów-cwaniaków, którzy nagle zaczęliby walczyć między sobą o prawa autorskie. Produkcja była jednak bublem, na którym nie dało się zbić majątku. O jej istnieniu przypomniano sobie dopiero po wielu latach, kiedy
Nina Hartley z anonimowej dziewczyny, stała się wielką gwiazdą amerykańskiej pornografii. Pozostałe cztery filmy zaprezentowane w aktualizacji łączy nie tylko osoba
Niny Hartley, ale także wyjątkowo niski poziom artystyczny. Wczesne lata 90-te obfitowały w tysiące tego typu obrazów, nakręconych przy użyciu minimalnych środków finansowych. Wiele z nich nadal nie doczekało się wznowień na DVD, co nie powinno być dla nikogo zmartwieniem. Trylogię „Mummy Dearest” (
1,
2,
3) oraz
„Erotic Adventures of the Three Musketeers” polecamy wyłącznie tym widzom, którzy kochają
Ninę Hartley, bądź też w formie ciekawostki, jak wyglądała gwiazda blisko 30 lat temu (wielu twierdzi, że jej uśmiech, błysk w oczach, a nade wszystko legendarny, bąbelkowy tyłeczek nadal są takie same).
Życzymy przyjemnej lektury! Do zobaczenia tuż przed świętami!