Sport to zdrowie. Nic dodać, nic ująć, pod warunkiem jednak, że mamy na myśli sport amatorski. Weźmy pod lupę chociażby jazdę na rowerze. Pedałować umie każdy (a przynajmniej większość), nie potrzeba do tego posiadać żadnych dodatkowych zdolności, a koszt zakupu roweru oraz kilku akcesoriów nijak się ma do kosztów utrzymania samochodu. Poza spalaniem kalorii i ćwiczeniem mięśni (zwłaszcza nóg), jazda na rowerze to idealna forma spędzenia czasu na świeżym powietrzu (poza grillowaniem, rzecz jasna). Gorzej, jeśli obudzi się w nas chęć rywalizacji i postawimy na kolarstwo zawodowe. Tutaj nie ma już żartów! Aby odnieść spektakularny sukces nie wystarczą mordercze treningi... Sport zawodowy to systematyczne wyniszczanie zdrowia, co pokazuje nam historia słynnego "tytana szos". Na śniadanko testosteron i kortyzon, na obiad zarzucamy porcję erytropoetyny (EPO), a na kolację hormon wzrostu. Nie należy zapominać też o transfuzji krwi – tylko konsekwentne przetaczanie raz na tydzień daje pozytywne efekty. Dla tych, którzy boją się igieł, pozostaje amatorska jazda na rowerze – może i nie tak emocjonująca, ale jakże zdrowa!
Cali i zdrowi, choć bez wygranej w Tour de France, dojechaliśmy do kolejnej aktualizacji. Tym razem, w związku ze zbliżającą się drobnymi kroczkami 30-stą galą AVN, przyjrzeliśmy się min. nowym produkcjom ze studia Wicked Pictures. Wśród nich znajdują się produkcje godne Waszej uwagi, jak choćby druga część
Craving, która zabierze Was w magiczny świat baśni oraz utrzymana w komediowym stylu
Snatched. Niezbyt interesujące losy żeńskiego bractwa zobaczycie w
Dirty Little Secrets, a za sprawą nudnego
Countdown zatęsknicie z pewnością za dawnymi filmami Brada Armstronga, który zdaje się przeżywać kryzys twórczy. W niemałym kryzysie pogrążony musiał być także Pierre Woodman, gdy zabierał się za kolejne sequele
Tower.
Życzymy przyjemnej lektury i nie zażywajcie EPO!