Dokumenty, które wyciekły z firm Davenport Lyons i DigiProject dowodzą, że te firmy zajmujące się zwalczaniem piractwa czerpały zyski z udostępniania filmów porno.
W 2007 roku brytyjska firma prawnicza Davenport Lyons (DL) otrzymała lukratywny kontrakt, na mocy którego była odpowiedzialna za straszenie procesem sądowym osoby, które nielegalnie udostępniały pliki w sieci. Klienci firmy wykorzystywali z kolei inne korporacje, które trudniły się zbieraniem adresów IP piratów. DL reprezentowała je w sądzie, przedstawiając materiał dowodowy właśnie w postaci owych adresów a następnie żądała odszkodowania
wartego kilkaset funtów, by pójść na ugodę.
DL wyłuskiwał tych użytkowników, którzy nie byli w stanie się bronić. Osoby, które wynajmowały sobie prawników, przestawały być w centrum zainteresowania firmy. Davenport Lyons interesował się też osobami niepełnosprawnymi oraz utrzymującymi się z zasiłków.
Jednak to nie wszystkie, niezbyt etyczne praktyki tej firmy. Jej zleceniodawca, DigiProject, przejął prawa autorskie do serii filmów pornograficznych. Filmy te następnie umieszczono w sposób kontrolowany w sieciach peer-to-peer po to tylko, by następnie ścigać użytkowników, którzy je pobrali. Firmy dzieliły się zyskami z uzyskanych odszkodowań.