Porno na służbowym komputerze i to w godzinach pracy? W zeszłym tygodniu amerykańskie media ujawniły, że przedstawiciele jednej z rządowych agencji całe dnie spędzali na internetowych stronach porno i na czatach ze striptizerkami.
Rekordzista (dyrektor) przez nikogo nieniepokojony oddawał się tym przyjemnościom okrągły rok. W większości polskich ministerstw byłoby to niemożliwe, bo dostęp do witryn zawierających nieprzyzwoite treści jest blokowany. Na straży moralności stoją zarówno filtry systemu bezpieczeństwa identyfikujące określone słowa (choćby oczywiste "porno"), jak i czarne listy konkretnych stron. Na przykład na czele spisu zakazanych adresów w resorcie sportu widnieją erotyczne redtube.com, porntube.com i dziewczyny.iig.pl oraz gejowski portal randkowy www.fellow.pl.
Rzecznik MSWiA Wioletta Paprocka zaznacza, że raz stworzoną czarną listę trzeba regularnie aktualizować. Ale i tak zdarzają się napaleńcy, którzy potrafią ominąć przeszkody. W MSWiA w tym roku nakryto osobę wchodzącą tam, gdzie nie wolno. â Została ukarana â informuje Paprocka.
W ostatnich dwóch latach ministerialny komputer niecnie wykorzystało też kilku pracowników resortu finansów. â Odwiedzali strony pornograficzne i erotyczne â przyznaje rzecznik MF Magdalena Kobos. Skutek? Do pionu postawił ich przełożony.
Tylko w Ministerstwie Spraw Zagranicznych hulaj dusza. Jak nas poinformowało biuro prasowe, resort ânie blokuje swoim pracownikom dostępu do stron internetowychâ. A odwiedziny na witrynach porno? "MSZ nie prowadzi statystyk".
Trudno było zliczyć?