Justin Bieber jest najwyraźniej wielką gwiazdą muzyki pop, uwielbianą przez nastolatki. W ciągu ostatnich kilku dni internetowi żartownisie przekierowywali fanów wokalisty z jego klipów na YouTube na strony porno i wysyłają go do Korei Północnej.
W niedzielę doszło do włamania na YouTube - było to możliwe dzięki luce typu XSS (Cross-site scripting), polegającej na osadzeniu w treści strony nieautoryzowanego kodu. Jak podaje The Telegraph, w efekcie użytkownicy YouTube przekierowywani byli na strony dla dorosłych, jak również wyświetlano im wyskakujące wiadomości.
Google podjął przeciwdziałania po dwóch godzinach - usunięto przekierowanie, wykasowano część komentarzy, które w tym samym czasie pojawiły się pod filmikami Biebera.
Wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny za wybrykiem stoją Anonimowi z forum 4chan. Oni to także wcześniej postanowili, że tak długo będą wpisywać w wyszukiwarkę Google frazę "Justin Bieber syfilis", aż w końcu znajdzie się ona na pierwszym miejscu w Google Trends (misja zakończyła się powodzeniem).
Prawdopodobnie 4chan stoi także za kolejnym przypadkiem, który spotkał kanadyjskie bożyszcze nastolatek. Bieber na swojej oficjalnej stronie internetowej zachęcał fanów, by głosowali na państwo, w którym ma zagrać koncert. Organizacja i determinacja Anonimowych z 4chan sprawiła, że obecnie na pierwszym miejscu znajduje się... Korea Północna (na trzecim miejscu Polska).
Można byłoby przypuszczać, że to faktycznie głosy fanów sprawiły, że akurat ten kraj znajduje się obecnie na pierwszym miejscu gdyby nie fakt, że mieszkańcy Korei Północnej mają silnie ograniczony dostęp do Internetu.
Przypadki Biebera są dowodem na to, jak łatwo silnie zdeterminowana grupa ludzi może zdezorganizować social media. Działania 4chan w gruncie rzeczy nie są szkodliwe - to właściwie wybryki, obnażają jednak słabość takich gigantów jak np. YouTube czy Google Trends.
Społeczność 4chan przestrzega jedynie własnych zasad i jest jedną z bardziej "awanturniczych" w Sieci. Już kilka razy udało im się wprowadzić zamieszanie na różnych popularnych serwisach - w tym także YouTube. Kilka razy już na przykład organizowali tam tzw. "Porn Day" (o którym pisaliśmy rok temu,
link), albo ścierali się z Wykopowiczami.