"Star Trek" to film, który łączy pokolenia. Pierwszy odcinek z tej serii wyemitowano w USA już w latach 60tych i leciał 6 lat. Nową seria nazwaną "Następna Generacja" emitowano przez 7 lat do połowy lat 90tych. Ostatnia dotąd ostatniej seria o tytule "Enterprise" skończyła się w 2005 roku. Ale "Star Trek" to nie tylkko serial, nakręcono także 11 filmów pełnometrażowych, a także kreskówkę. Nic, więc dziwnego, że prędzej, czy później zajęto się nakręceniem wersji porno.

Całość rozgrywa się na statku kosmicznym Intercourse przemierzającym galaktykę wzdłuż i wszerz. Pasażerka Charly (Vicky Vette - blondyna o dużych balonach), która na statek dostała się teleporterem uwalnia swe ukryte moce wykorzystując Kapitana Quirka i jego załogę w niecnych, seksualnych celach.
Cóż... fabuła nie jest z pewnością zbyt fascynująca. Całość rozgrywa się na statku kosmicznym i mamy tutaj tylko dialogi załogi (fakt, że czasem zabawne) połączone tu i ówdzie sceną porno. Całość jest nudnawa i przegadana. Do tego dochodzą koszmarna scenografia (np. powierzchnia obcej planety to trzy kamienie i czerwona kotara), słabe kostiumy, oraz efekty specjalne rodem z Atari... Sceny seksu przebiegają wszystki w ten sam sposób, czyli minetka, lodzik i walenie głównie w jednej pozycji. Jedynym urozmaiceniem jest jedna scena lesbijska i słaby anal w końcówce.

Dziewczyny na szczęście są ładne i piersiaste i tutaj film na szczęście nie poległ. Na uwagę szczególnie zasługuje Shy Love. Opalona, ładna brunetka z napompowanymi cycami. Mistrzyni loda, pracuje samymi ustami (i gardłem), nie pomaga łapkami, bo nie ma potrzeby i ciągle wali deepthroaty! Naprawdę porządne umiejętności - jestem pod wrażeniem.
Spodziewałem się duuuużo więcej i się sromotnie zawiodłem. Oglądając "Sex Treka" miałem wrażenie, że to film z końca lat 80tych, góra początku 90tych. Jak zobaczyłem rok produkcji 2005 to oniemiałem. Miłośnicy "Star Treka" obejrzeń powinni, reszta tylko jeżeli lubi bardzo kiczowate porno z fabułą.
