Zima to czas wytężonej nauki, ślęczenia nad opasłymi tomami lektur i żmudnej, pracochłonnej powtórki całego materiału. Sesja egzaminacyjna składa się z dwóch części – ustnej oraz pisemnej, nad przebiegiem których czuwają: dyrektorka (
Sandy), Michel – główny wychowawca (
J.P.X.) oraz Gospoja Aleksandrovna (
Lucy Lee) – nauczycielka literatury rosyjskiej. Trzyosobowe gremium nie spuszcza uczennic z oczu nawet na moment.

Brak możliwości ściągania podczas testu, jak również zawziętość i nieugiętość grona pedagogicznego sprawiają, że młode adeptki wpadają na iście diaboliczny plan – zamiast pilnie studiować prozę Czechowa i Dostojewskiego, trzy przebiegłe lisice (
Jennifer Stone,
Liliane Tiger,
Simone De Marco) zakradają się pod osłoną nocy do pilnie strzeżonego gabinetu, gdzie przechowywane są arkusze z pytaniami egzaminacyjnymi.

Na widok
Sharki Blue i wielu innych absolwentek niewtajemniczony widz może odnieść całkowicie błędne wrażenie, że oto nastąpiło spotkanie po latach koleżanek ze szkolnej ławy. Brzmi to bardzo sympatycznie, ale ów „reunion” powstał w wyniku montażu scen z kilku poprzednich części cyklu „Russian Institute”. Zaoszczędzono w ten sposób parę dolarów, ale niesmak pozostał – po korytarzach placówki błąkają się „duchy” dawnych wychowanków.

W jaki sposób zagospodarowano nadwyżkę środków finansowych? Na to pytanie mógłby odpowiedzieć wyłącznie reżyser. Oszczędna, wręcz uboga scenografia, pisana naprędce fabuła (żenująco nieudolne dialogi!), a także niezbyt liczna obsada aktorska skłaniają ku smutnej, aczkolwiek sugestywnej konstatacji – szósta odsłona „Russian Institute” została nakręcona w pospiesznym tempie, przy użyciu jak najmniejszych nakładów pieniężnych.

Na ekranie nie mogło zabraknąć pensjonarek ubranych w szkolne mundurki, lecz nawet o roznegliżowanych uczennicach ciężko napisać kilka ciepłych słów. Aparycja wielu z nich jasno sugeruje, że etap nastolatki mają już dawno za sobą. Pod białą koszulką nie kryją się ładne, naturalne i jędrne piersi – chyba że
Jamie Brooks i
Laura Lion całe swoje czesne odkładały na zakup protez silikonowych. Obwisły biust
Lei Magic także daleki jest od perfekcji.

W filmie pojawiają się zróżnicowane igraszki miłosne (threesome, zabawy les, orgia), lecz najtrafniej opisuje je słowo: obcesowość. Po co zawracać sobie głowę sztuką uwodzenia czy finezyjną grą wstępną? Rach-ciach i ubrania leżą na podłodze. Po wykwintnym francuskim glamour nie pozostał nawet ślad, barczysty Borys (
Lauro Giotto) i przyodziana w majteczki w kropeczki Natalia (
Ellen Saint) wprowadzą Was w wyjątkowo przaśny nastrój.