O wysoki prestiż Russian Institute dba dyrektorka (
Sandy) wraz z wykwalifikowaną kadrą nauczycielską, ale funkcjonowanie placówki spoczywa w dużej mierze na barkach niespecjalnie rozgarniętego przedstawiciela najuboższej klasy społecznej – pana Piotra (
Alex Forte). Powszechnie znany jako złota rączka, pan Piotr jest specem od wszystkiego – przepcha ubikację, narąbie drewna, zajmie się remontem czy drobną naprawą. Ot, fachura!

Pan Piotr ma tylko jedną wadę – lubi się napić. Tęgi fachowiec pije przed robotą, regularnie spożywa alkohol w tracie pracy, a następnie zalewa się w trupa po rozpoczęciu fajrantu. Piotr ma pociąg do butelki, co czyni go stałym klientem pobliskiego nocnego klubu. To właśnie tam przypadkowo napotyka trzy uczennice Russian Institute, które pod osłoną nocy opuściły internat gotowe zasmakować słodyczy wolności w postaci taniej wódki i twardego fiuta.

Tym razem nie obyło się bez stereotypów społecznych - bohaterkami piątej części „Russian Institute” są dwudziestokilkuletnie dziewczęta zachowujące się wypisz, wymaluj jak dziwki, a mężczyźni to typowe moczymordy. Ot, Rosja, kraj ochlajtusów i kurew. Wujek Stalin z szelmowskim uśmiechem przetrąciłby łapy scenarzyście, który stawia Rosję w tak niekorzystnym, wręcz haniebnym świetle. Aż strach pomyśleć, jak zareagowałby Lenin.

Despotów zostawmy jednak w spokoju, skupmy się lepiej na żywych, energicznych i stale napalonych pensjonarkach. Wśród nich pojawiła się nowa twarz – kruczoczarna seksbomba, na widok której faceci łapią się za krocze. Nie tylko zresztą oni, dyrektorka placówki (
Sandy) momentalnie poczuła falę wilgotności powyżej linii ud, gdy Gospoja Aleksandrovna (
Lucy Lee) przekroczyła próg jej gabinetu. Czy nowa nauczycielka wpadnie w jej sidła?

Gospoja (
Lee) wkrótce przekona się, że Russian Institute to placówka absolutnie wyjątkowa. Nauczyciele nie czekają tutaj z założonymi rękami, gdy ich podopieczne popełniają mniejsze bądź większe gafy. Taki los spotkał choćby Irinę (
Natalli DiAngelo), którą nakrył wuefista (
Lauro Giotto) w męskiej ubikacji. Dziewczę za karę musi klęknąć na zimnej posadzce i poćwiczyć gimnastykę języka. Tak, tak, na nic błagalne spojrzenia – krztuś się, młoda, krztuś!

Kuse spódniczki powiewają na wietrze, lecz uczennicom Russian Institute nie straszny najdokuczliwszy ziąb. W oparach taniego alkoholu płoną ich pożądliwe serca, a ciała rozgrzewa dotyk męskich dłoni. To tu, w ciemną noc proletariacka brać bawi się z córeczkami sytych, moskiewskich oligarchów. Z kurewskich ud spijana jest słodycz droższa od kawioru i odurzająca silniej od ruskiego bimbru. Hej, drogi przybyszu, Гость в дом, Бог в дом!