Aklimatyzacja 20-letniej Natalii (
Sharka Blue) w nowej szkole przebiegła błyskawicznie. Początkowo dziewczyna była onieśmielona rozwiązłością jej koleżanek ze szkolnej ławki, ale szybko przywykła do nocnych ekscesów. To właśnie późnym wieczorem, gdy gasną światła rozpoczyna się prawdziwe życie w internacie. Imprezy suto zakrapiane alkoholem,
lesbijskie igraszki oraz orgie z udziałem chłopaków są tu na porządku dziennym.

Młodzieńcze szaleństwo trwa w najlepsze w Russian Institute. Oczywiście nie oznacza to, że surowa dyrektorka (
Janet Peron) przymyka oko na nieobyczajne zachowanie dziewcząt. Nic z tych rzeczy! Najboleśniej przekonuje się o tym urocza Nadia (
Angelina Crow), która przyłapana na gorącym uczynku przez dyrektorkę zostaje natychmiastowo wydalona ze szkoły. Rozpuszczone córeczki rosyjskich oligarchów muszą mieć się stale na baczności.

Druga część „Russian Institute” jest przykładem mało udanego sequelu. W filmie zostały wykorzystane kadry z poprzedniej części, scenariusz ograniczono do minimum, a sceny łóżkowe straciły na atrakcyjności. Na dodatek usunięto w cień postacie, które dotychczas były głównymi gwiazdami produkcji: na ekranie rzadko widzimy Natalię (
Sharka Blue) i Alexisa (
Thomas Stone), a
Mya Diamond i
Claudia Rossi (uczennice) opuściły placówkę.

Nieco senną atmosferę przerywa pojawienie się lekarza (
James Brossman) wraz z ponętną pielęgniarką (
Vivienne) w ramach comiesięcznych badań. Są to wyjątkowo skrupulatne kontrole podczas których uczennice zostają poddawane dogłębnej... penetracji analnej. Nie trudno się domyślić, że młode adeptki ochoczo zrzucają szkolne uniformy i zajmują miejsce na kozetce w oczekiwaniu na sztywnego penisa przystojnego doktora.

Oprócz nocnych figli w internacie (threesome oraz upojna orgia) reżyser zabiera widzów na spotkanie w gabinecie dyrektorki (
Janet Peron karci dwójkę robotników) oraz do damskiej szatni, gdzie dziewczęta odpoczywają po ciężkich zajęciach gimnastycznych. Ku ich wielkiej uciesze w drzwiach szatni pojawia się nauczyciel wychowania fizycznego, który poza imponującą posturą (były agent KGB?) dysponuje całkiem pokaźnym przyrodzeniem.

Sequel „Russian Institute” śmiało można przyrównać do odgrzewanego kotleta – soczysty i smakowity kawałek mięsa stracił mocno ze swoich walorów smakowych. W obsadzie pozostało kilka zmysłowych kociaków (
Sharka Blue,
Sharon Babe), ale całość pozostawia wrażenie niedokończonego – bądź też robionego naprędce – projektu. Najbardziej rozczarowuje natomiast fakt, że szkolne mundurki zdobią ciała uczennic o aparycji mamusiek.