Rozmowy o seksie pomiędzy rodzicami a dorastającą pociechą rzadko przypominają gładką, przyjemną konwersację. Znacznie częściej bywa to monolog – kilka wyświechtanych banałów, które dziecko słucha bez większego zainteresowania. Zażarta dyskusja, głębokie i ważkie przemyślenia? Nic z tych rzeczy. Po wysłuchaniu opiniotwórczej tyrady, nastolatek nadal ma w głowie setki pytań, na które poszuka odpowiedzi u znajomych bądź w internecie.
Rose (
Kitty Shayne) to matka trzech dorastających córek. Widząc, że dziewczęta wykazują zainteresowanie płcią przeciwną, Rose postanawia przeprowadzić z nimi poważną rozmowę na temat zbyt pochopnego rozpoczęcia życia seksualnego. Sally (
Dorothy LeMay), Lucy (
Misty Regan) i Ann (
Brooke West) ochoczo chłoną opowieści matki o jej własnych doświadczeniach z wieku młodzieńczego, lecz nie zamierzają stosować się do porad rodzicielki.
Trójka nastoletnich córek, które nieustannie myślą o seksie – brzmi wyśmienicie, ale „Three Ripening Cherries” daleko do filmu, który oczaruje widza. Fabuła została całkiem zmarginalizowana, większość wydarzeń toczy się w sypialni (bardzo oszczędna scenografia), natomiast sceny łóżkowe są przeraźliwie nudne. W obsadzie nie brakuje wielu świetnie rozpoznawalnych aktorek, ale żadna z nich nie prezentuje tu swoich atutów.
Naprawdę ciężko uwierzyć, że seks z udziałem
Dorothy LeMay (perwersyjna siostrzyczka z kultowej serii
„Taboo”),
Misty Regan (
„Nothing to Hide”) czy
Brooke West („Amanda by Night”,
„Taboo”) może być aż tak wyzuty z jakichkolwiek emocji. Ciągnąca się w nieskończoność siostrzana orgia doprowadza widza do szewskiej pasji, a seks grupowy to prawdziwy maraton dziwnych ujęć, głupich min, gestykulacji i ogólnego znudzenia.
Carlos Tobalina udowodnił, że można nakręcić monotonny i męczący film poruszający wątki kazirodcze i tzw. „
schoolgirl porn”, czyli tematykę, która cieszy się wyjątkowym uznaniem wśród szerokiego grona odbiorców. Ten sam twórca kilka lat później ponownie zmierzył się z dysfunkcyjną rodziną, ale uczynił to w sposób o niebo lepszy. Zapomnijcie więc o „Three Ripening Cherries” i czym prędzej sięgnijcie po fantastyczny
„Oriental Hawaii”.