„Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate.”
„Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie.”
Dante, Boska Komedia I 3, 9

W 1994 roku studio filmów erotycznych „Salieri Entertaiment” podjęło próbę ekranizacji pierwszej części dzieła aptekarza z Florencji, które obecnie stanowi kanon literatury światowej. Chodzi oczywiście o część 1 „Boskiej komedii” Dantego Alighieri. Za reżyserię odpowiedzialność przyjęła na siebie
Nicky Ranieri, która znana jest z wielu produkcji - jednych lepszych, innych gorszych (zależy od gustu).

Początek filmu rozgrywa się w podmiejskim lasku, do którego na spacer wybrał się sam mistrz Dante, aby w spokoju i ciszy na łonie natury pomyśleć o różnych sprawach. Błądząc w głuszy, natyka się on na "spółkującą" parę. Mężczyznę, który odsłania tylko swe walory i nagą kobietę. Mężczyzna wita Dantego, mówiąc: Czekałem tu na ciebie, i przedstawia się imieniem Wergiliusz, a następnie kończy to, co zaczął.

Po zakończeniu "własnych spraw" Wergiliusz zaprasza Dantego na zwiedzanie innych sfer. Zaczynają od Piekła, schodząc po płonących schodach.
Nasza para głównych bohaterów odwiedza w trakcie podróży różne kręgi piekła, w każdym z nich obserwując kary, jakim poddawani są grzesznicy.

Niestety mimo wspaniałych możliwości, jakie oferuje temat związany bądź co bądź z tak perwersyjną sprawą (w znaczeniu erotycznym) jak Piekło, reżyserka nie wykazała się weną twórczą. Pierwsze co rzuca się w oczy, to fatalne atelier. Samo piekło to jakaś na wpół zrujnowana piwnica; stroje nieco przypominają te z epoki, i w zasadzie jedno co się w 100% zgadza, to wieniec laurowy na głowie Dantego.

Także sceny seksu pozostawiają wiele do życzenia. Zamiast pokazać słynne orgie piekielne, o których niektórzy księża grzmią z ambony (może zachęcają?), film ograniczył się tylko do scen seksu pary kochanków. Nie ma żadnego urozmaicenia, ani scen les, ani aktywnego udziału większej ilości ludzi - tylko w jednej scenie jest kobieta i kilku mężczyzn, ale ona uprawia seks z jednym, a reszta w zasadzie się przygląda.
Ponadto zniechęcić może praktycznie stały schemat scen - najpierw ona robi loda, potem bzykanie i spust na twarz (chyba tylko w jednej scenie facet liże partnerkę).

Podsumowując, film stwarza wrażenie robionego bez konkretnego pomysłu poza tym, że w usta Wergiliusza i Dantego (w zasadzie jedynych osób mówiących) włożona jest poezja wzorowana na tekstach z prawdziwej „Boskiej komedii” Dantego. Przy okazji, jeśli widz nie zna innych filmów studia ani reżyserki może odnieść wrażenie, że są oni seksistowskimi szowinistami - potępione w piekle są tylko piękne kobiety, i tylko one podlegają karze.