Ostatnie lata to prawdziwe, nomen omen, odrodzenie żywych trupów. Trend ten przeniknął także do branży porno. Mieliśmy już niezłe
„Evil Head” czy
„Walking Dead: A Hardcore Parody”. Teraz za zombiaki wziął się gigant branży porno - Brazzers.
Problem jednak w tym, że Brazzers, poza nielicznymi eksperymentami, nigdy nie tworzyło pełnoprawnych filmów fabularnych. Pojedyncze sceny, chociaż fabularyzowane, to jednak nieco inna liga. Stąd też zasiadając do „World War XXX” pełen byłem obaw co z tego wyjdzie.
Akcja filmu rozgrywa się na zachodzie Stanów Zjednoczonych. Martwi powstają z grobów i zjadają żywych. Ot, klasyka. Na początku poznajemy Corinnę (
Corinna Blake), której cudem udaje się uciec przed grupką truposzy. Przed pewną śmiercią ratuje ją Johnny (
Johnny Sins). Z czasem Corinna ginie, a nową towarzyszką podróży zostaje Peta (
Peta Jensen). Fabuły w tym tyle co nic, a około dziewięćdziesiąt procent filmu to czysty seks. Brazzers tworząc „World War XXX” nie porzucił starych nawyków - stworzono cztery odrębne scenki, połączono je na siłę wspólną historią i wydano pod wspólnym tytułem. Tak się nie da zrobić porządnego filmu! Najbardziej zawiedzeni będą jednak fani żywych trupów, tych jest bowiem w filmie jak na lekarstwo.
Na szczęście przyłożono się do tego co najważniejsze, czyli do samego porno. To stoi na bardzo wysokim poziomie. Igraszki ogląda się z wielką przyjemnością. Gdyby udało się do tego napisać porządny scenariusz, to niewątpliwie mielibyśmy do czynienia z wielkim hitem. Niestety każda scena jest napisana tak samo - na ekranie pojawiają się dwie postacie, jedna proponuje drugiej seks, a ta się zgadza. Zupełnie jak w starych niemieckich pornosach z hydraulikami.
Minusem filmu jest też jego długość. Co z tego, że sceny porno są rewelacyjne, skoro są tylko cztery. Na domiar złego w filmie grają tylko dwie aktorki o podobnym typie urody, więc jak jedna ci nie pasuje, to w zasadzie nie ma po co oglądać filmu. Mnie na szczęście
Peta Jensen zauroczyła już dawno temu, więc oglądając jej sceny byłem bardzo zadowolony.
Trudno ocenić produkcję taką jak „World War XXX”. Z jednej strony ciężko ją nazwać pełnoprawnym filmem, z drugiej jednak nie można pominąć świetnej pornografii. Sugeruję więc nie podchodzić do tego tytułu jak do zwykłego filmu porno, ale raczej potraktować to jako wydaną na DVD kompilację kilku scen studia Brazzers.