Motyw pór roku pojawia się w sztuce nader często. Sięgali po niego wybitni poeci (Władysław Reymont, Adam Mickiewicz), słynni malarze (Giuseppe Arcimboldo, Pieter Bruegel), jak również genialni kompozytorzy (Antonio Vivaldi). Ów temat stanowi niewyczerpane źródło inspiracji ponadto dla całej rzeszy filmowców. I tylko w świecie pornografii pozostaje nieco zapomniany, choć zdarzają się wyjątki, na czele z niepowtarzalnym „Waltz With Me”.

Alexis Brill i
Franck Franco wprowadzają się do nowego mieszkania. Wielka, pusta przestrzeń błyskawicznie zamienia się w przytulne lokum. Na przekór jesiennej chandrze para kochanków z optymizmem patrzy w przyszłość. Nadchodzi zima; pora mrozu nie jest taka straszna, gdy przy świątecznie przystrojonej choince
Alexis i
Franck rozpakowują wspólny prezent gwiazdkowy – jest nim piękna
Taylor Sands ubrana w elegancką kreację.

Wraz z nastaniem wiosny wszystko rozkwita. Dom wypełnia woń kwiatów, a na środku pokoju
Alexis namiętnie całuje
Amarnę Miller, która ma na sobie kwiecistą sukienkę. Rudowłosy kociak tętni niesamowitą energią, której nie może oprzeć się
Franck. Wreszcie nadchodzi lato – długie, upalne dni są jeszcze gorętsze, gdy
Alexis czuje na sobie oddech i silne męskie dłonie dwóch przystojniaków – ukochanego
Francka i
Juana Lucho.

„Waltz With Me” różni się diametralnie od większości filmów pornograficznych. Całość została podzielona na cztery części (pory roku), które spaja wątek główny (wspólne życie
Alexis Brill i
Francka Franco pod jednym dachem) oraz motyw muzyczny (niezwykle nastrojowa piosenka). Dodatkowo niemal cała produkcja została nakręcona w unikalny sposób – kamera stale znajduje się na wózku, który jeździ dookoła planu (w centrum stoi łóżko).

Sceny miłosnych uniesień są bardzo charakterystyczne dla twórczości filmowej
Alisa Locanty (reżyser od wielu lat związany z glamcore'owym studiem SexArt). Dominuje tu pasja i namiętność, ale w niezwykle subtelnej formie. Kochankowie nie szczędzą sobie delikatnych pocałunków i czułych spojrzeń, na ich twarzach gości wyłącznie uśmiech i szczęście. Aktorki są niesłychanie atrakcyjne, a ciała mężczyzn przypominają rzeźbę Michała Anioła.

„Waltz With Me” to film niemal perfekcyjny od strony wizualnej, ale odrobinę pusty w środku. Twórca zrezygnował całkowicie z dialogów, co wpłynęło na relacje międzyludzkie bohaterów produkcji. Kiedy ma się na dodatek w pamięci inny, ambitny projekt
Locanty – mocno rozbudowaną serię „The Writer” - zachwyt stopniowo przeobraża się w lekki niedosyt. Na szczęście nie wpływa on znacząco na przyjemność podczas trwania seansu.