"Jenna Loves Diamonds" to mainstreamowy wysoki budżet z Jenną Jameson w roli głównej. Jest to jeden z ostatnich jej filmów porno, w którym wystąpiła przed jej odejściem z biznesu kilka miesięcy temu. Dzięki temu szybko stał się hitem i bestsellerem, a także został nominowany do kilku nagród.


Laura (Jenna jameson) pewnego dnia dostaje zaproszenie do Dust Club od nieznajomego. Idzie tam ze swoją przyjaciółką Lisą (Kendal Karlson), gdzie zostają zaczepione przez hipnotyzerkę estradową. Oczywiście dziewczyny poddają się hipnozie i mamy lesbijską scenę z obiema paniami. Kobiety są świetne, ładne i gorące, ale scenka przypomina bardziej te z erotycznych filmów Playboya niż dobrego filmu porno. Dużo całowania się i lizania po piczach, a wszystko wymuskane do granic możliwości z nałożonymi artystycznymi filtrami (ten motyw przewija się w większości scen).
Obie niewiasty budzą się ze swego snu zauważając, że minęło wiele godzin i są spóźnione do pracy. W biurze Laura dostaje telefon, że został skradziony naszyjnik z diamentów za kupę forsy i ma 12 godzin na jego odnalezienie. Dziewczyna wszczyna śledztwo. Wybiera się do małżeństwa, któremu skradziono błyskotkę i w trakcie przesłuchiwania traci przytomność i ma wizję nocy podczas, której się włamano. Oczywiście podczas tej wizji widzi zabawiające się małżeństwo. Pani Ashley Moore (różowa, ładne blondynka, a jakże!) ładnie bawi się fiutem kilka razy robi głębokie gardło, a potem jest lajtowo zerżnięta z przewagą odwrotnego jeźdźca i pozycji klasycznej. Scenka kończy się nie zgorszym facialem. Jennę nawiedzają, coraz to silniejsze wizje i retrospekcje (przyjemna scenka, w której bzyka się strap-onem z Dru Berrymore) i szybko odkrywa, kto ukradł drogocenny naszyjnik.


Na pierwszy plan wysuwa się tu znakomite udźwiękowienie filmu. Czysty dźwięk i doskonale dobrana ścieżka dźwiękowa (głownie muzyka klubowa, nawet trochę lżejszego metalu (nu metal?)) bardzo dobrze pasują do prezentowanych scen. Porno jest tutaj jak wspominałem wcześniej bardzo delikatne. Jest kilka razy zwykły stripteas, wszystko wygładzone, nie ma miejsca na jakąkolwiek skazę. Niby są lody, minety i sex klasyczny, ale w dzisiejszych czasach oczekuje nieco więcej od filmu porno niż zwykłej "zabawy we wsadzanego". Na uwagę zasługuje scena z panią Aurorą Snow, która może nie wyróżnia się z pozostałych, ale ma niezła taktykę robienia loda. Co do dziewczyn to oczywiście wszystkie bez wyjątku są piękne, a jak wiadomo po tytule Jenna J. odgrywa tu pierwsze skrzypce (ostatnie scena filmu - i zarazem najlepsza - to jej zmagania z Justinem Sterlingiem).


Jeżeli ktoś woli w pornosach, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, lubi mainstream, śliczne, popularne dziewczyny i lajtowe jebanie to niech obejrzy. Miłośników Jenny przekonywać nawet nie będę, bo i tak po to sięgną, a reszta? Moim zdaniem nie warto marnować na to czasu.