Od lat jestem wielkim fanem
Tarry White, i większość filmów, w których występowała, okazywały się hitami.
Tarra jest także rekordzistką jeżeli chodzi o studio Dorcela. Chyba żadna inna aktorka nie zagrała w tylu jego filmach, co ona. „Yasmine: A La Prison De Femmes” to wyjątkowo słaby, nakręcony bez polotu bubel. Na dodatek pozbawiony fabuły i śmiertelnie nudny. Nawet
Alain Payet w Video Marc Dorcel miał słabsze momenty, czego dowodem jest właśnie ten obraz.
Do więzienia dla kobiet trafia młoda dziewczyna (
Laura Lion). Już pierwszego dnia zostaje wykorzystana seksualnie przez współwięźniarki. Pomocną dłoń do pokrzywdzonej dziewczyny wyciąga strażnik więzienny (
Ramon Nomar), który wydaje się rozumieć, co przeżywa biedna dziewczyna. Tymczasem w zakładzie karnym rządzi bezwzględna strażniczka (
Tarra White), która jest prawą ręką dyrektorki zakładu (
Nomi). Placówka wydaje się być miejscem pozbawionym jakichkolwiek zasad, a więźniarki są poniżane na każdym kroku. Wyjątek stanowi
Yasmine - ulubienica zimnej i bezwzględnej
Tarry.
Sam sobie nie dowierzam, że udało mi się przedstawić fabułę w jako taki sposób. Tej w rzeczywistości po prostu nie ma. Sceny porno na szczęście zdały egzamin.
Yasmine wypinająca swój zgrabny tyłek i prezentująca doskonałe opalone ciało, ostra jak żyleta
Tarra (to już standard) czy urodziwa
Jessica Fiorentino - naprawdę jest na co popatrzeć. Dziewczęta występują w kilku zabawach les, ale też dają się wyruchać przez twarde, pełne wigoru fiuty, które na koniec obficie zraszają je gęstą i lepką spermą.
Na tym zakończę wychwalanie produkcji
Payeta. Nie chcę was straszyć, ale
Alain miał dużo więcej gorszych filmów, więc jeśli pamiętacie go wyłącznie z tak wspaniałych obrazów jak
„La Marionnette” czy
„Les Nuits De La Presidente”, możecie przeżyć lekką traumę. „Yasmine a la Prison de Femmes” to wyjątkowo nudny twór. Oprócz atrakcyjnych laseczek oraz całkiem niezłych igraszek nie znajdziecie tu nic więcej.