-Jak to jest być mordercą na zlecenie? Co wtedy czujesz jak zabijasz?
-Jakbym wypił kieliszek dobrego wina.
(dialog z filmu „Kiler-ów 2-óch”; reż. Juliusz Machulski)

Jak świat światem, zawsze istniały dwa grzechy towarzyszące gatunkowi ludzkiemu: mord i seks. Już Kain zabił brata, Abla, dla własnych korzyści. Paradoksalnie, te dwa zjawiska bardzo wiele łączy. Pożądanie nieraz prowadzi do zabójstwa, a zabójstwo z kolei wyzwala w człowieku napięcie, które musi znaleźć ujście. Najlepiej w postaci seksu.

Anthony (
Steven St. Croix) od lat jest profesjonalistą od „mokrej roboty”. Zabija bez wahania, bez skrupułów, nie zostawia żadnych śladów. W końcu jednak przychodzi taki czas, że jak większość fachowców tej branży, chce się wycofać i przejść na zasłużoną emeryturę. Po wykonaniu ostatniego zlecenia dostaje kopertę z następnym wyrokiem, na wypadek, gdyby zmienił zdanie. Celem jest piękna artystka, Katherine (
Penny Pax), która prowadzi podwójne życie i okazuje się koleżanką po fachu. Jest zafascynowana Anthonym, jako żywą legendą asasynów. Ta fascynacja rodzi między nimi płomienne uczucie i masę kłopotów. Ktoś znowu zginie.

To zaledwie zalążek fabuły, która jak na pornosa jest świetnie napisana i poprowadzona, postarał się o to
Eli Cross, za co chapeau bas. Nawet bez scen porno ten film świetnie się ogląda, stąd długi czas jego trwania, bo aż dwie i pół godziny, zapewniam jednak, że ten czas zleci szybciej niż majtki dziwek na widok nowiutkiego Mercedesa AMG (recenzja zawiera lokowanie produktu). Scenografia, muzyka, efekty specjalne, choreografia walk – to wszystko powala na kolana! Od razu widać, że pieniędzy, pracy i czasu na ten film nie oszczędzano. To nie jest kolejna produkcja obliczona na łatwą kasę niskim kosztem. Vivid po porażkach, jakimi były tanie parodie, wreszcie zrobił świetny film, który może robić za przykład, jak kino XXX powinno wyglądać.

Przejdźmy do meritum, czyli do tego, co dla widzów porno najfajniejsze – SEX. Nie ma lipy, pełna profeska. Składa się na to kilka czynników. Po pierwsze: technicznie wszystko jest jak trzeba, znakomita praca kamery, dobrze ustawione światła, wnętrza zróżnicowane. Po drugie: do seksu dochodzi z wielu przyczyn, a bohaterzy i bohaterki mają różne motywacje do jego uprawiania. Po trzecie:
Steven St. Croix. Kiedy ten goryl złapie w swe kudłate łapska aktorkę, to nie ma lekko. Głęboki oral, klapsy, trzymanie za włosy, anal, pozycja 69, obfity wytrysk. I tak powinno być! Po czwarte:
Penny Pax. Nie kojarzyłem wcześniej tej aktorki, więc nie wiedziałem, czego się spodziewać. A dostałem, to co najbardziej lubię u dobrych performerek porno. Pięknie obciąga bez pomocy rąk, uroczo jęczy i krzyczy, udostępnia kakao, a w scenie ze
Stevenem St. Croix i w trójkącie z udziałem
Danniego Wylde'a i
Kimberly Kane wręcz wybucha jak wulkan. I jeszcze to jej niewinne, dziewicze spojrzenie... prawie się zakochałem. Oby tak dalej,
Penny. No i po piąte: nie ma kondomów.

Jedyny minus, jaki przychodzi mi do głowy, to brak porządnego faciala, w czym gustuję. No, może jeszcze postać, którą odgrywa
Claire Robbins jest mało przekonująca, ale to chyba dlatego, że pozostali aktorzy zagrali świetnie.
Obejrzyjcie ten film koniecznie, to murowany kandydat na najbardziej utytułowany film 2014 roku!