Czy można popełnić tylko jeden zły uczynek w życiu i zamknąć przed sobą bramy Edenu? Jeśli owym grzechem jest targnięcie się na własne życie, to odpowiedź brzmi: TAK. Dusze samobójców nie czekają na Sąd Ostateczny – ich wyrok jest już przesądzony. Koniec, klamka zapadła, nie ma już odwrotu. No właśnie, czy aby na pewno jest to patowa sytuacja, której nie można obrócić... na własną korzyść? Gdyby tak można podpisać umowę z samym diabłem...
John Powell Jones (
Ron Jeremy) stracił chęć do życia. Opuściła go piękna narzeczona, a jego penis leży sflaczały, niezdatny do użytku. Tragedia. Nic, tylko się powiesić! Biedny Jones jak pomyślał, tak zrobił. Stryczek na szyi miał zakończyć ten nędzny żywot. Miał, ale Jones zawsze był pierdołą, i nawet kojfnąć nie potrafi. Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, z opresji wybawia go Adam – tak TEN Adam, który opuścił w pośpiechu Raj i... został kolekcjonerem dusz.
Umowa jest banalnie prosta – Jones już nigdy nie będzie narzekał na brak erekcji, a ponadto dostanie każdą kobietę, jaką tylko zapragnie. Brzmi wspaniale, ale jest jeden haczyk – w zamian dusza Jonesa trafi w ręce władcy piekieł, na którego usługach jest Adam (wygnał go Bóg, zostawiła Ewa, więc podjął pracę u diabła). Jones długo się nie zastanawia – zrobi wszystko, by wróciła do niego ukochana Lorraine. Pal licho duszę – ważne, żeby penis znów stał!
Ron Jeremy to nie tylko posiadacz pokaźnego członka, ale również przezabawny facet. O takich ludziach często mówi się, że potrafią sypać kawałami jak z rękawa. Ron żartuje przez niemal cały film, a jego liczne dowcipy bawią do rozpuku. Na dodatek czyni to z ogromnym dystansem do własnej osoby („ja przystojniakiem?”) oraz swojego skarbu - dziewięciocalowego penisa, którego pieszczotliwie nazywa kiełbaską. Na jej widok kobiety aż piszczą!
Wszystkie sceny łóżkowe są ściśle powiązane z fabułą i okraszone ogromną dawką humoru.
Ron uprawia seks z byłą narzeczoną (diabelsko seksowna
Taija Rae), specjalistką od fellatio (
Scarlett Scharleau demonstruje różne techniki pieszczenia członka, włącznie z głębokim gardłem) oraz wielbicielką penetracji analnej (
Sarah Bernard występuje w roli Annie Anal, i faktycznie pozwala Ronowi na włożenie – aż do oporu! - penisa w swój odbyt).
Na tym nie koniec emocji! Adam zabiera Jonesa do luksusowego burdelu (Doll House), w którym dziewczęta spełnią jego najskrytsze marzenia. Jednym z nich jest stosunek z panną młodą (ubrana w suknię ślubną
Marita Ekberg prowadzi ożywczą konwersację z Ronem w języku... szwedzkim), innym zaś zabawa z lolitą (totalnie absurdalna scena z udziałem
Tashy Voux, wcielającej się w rolę niegrzecznej dziewczynki, przebywającej w kojcu dla niemowlaka).
„Devil in Mister Jones” jest filmem zdecydowanie gorszym od
„The Devil in Miss Jones”, mimo to ogląda się go niesamowicie przyjemnie, a uśmiech gości na twarzy widza przez calutki seans. Jest to niezwykle zabawna komedia z hojnie obdarzonym przez naturę
Ronem Jeremy i namiętnymi ślicznotkami.
Gerard Damiano oba filmy nakręcił w zupełnie innych czasach, stawiając na kompletnie odmienny klimat. I dwukrotnie wykazał się sporym kunsztem.