„Sex Therapy” to pornograficzny remake hollywoodzkiego hitu z Bruce'em Willisem i Jane March pt. „Barwy nocy”.
Woodman najwidoczniej nie wziął sobie do serca tego, że amerykański thriller został wyróżniony Złotą Maliną za najgorszy film roku. Dostało się i Willisowi, i March, ale także Bradowi Dourifowi (pamiętna „Laleczka Chucky”) oraz reszcie obsady. Czy z tak zmiażdżonego przez krytykę filmu może powstać nowa, dobra, hardcorowa produkcja? Otóż okazuje się, że tak!

Cała akcja osnuta jest wokół grupy terapeutycznej, w której spotykają się pacjenci mający problem z seksualnością. Dr Markus (
Dino Toscani) poznaje dogłębnie psychikę każdego z osobna. Po jednym ze spotkań, przed wejściem do kliniki zjawia się policjant (w tej roli
Bob Terminator) prowadzący śledztwo w sprawie makabrycznej zbrodni, dotyczącej dwójki pacjentów doktora. Podejrzewa, że osoba, która stoi za morderstwem uczęszcza na spotkania grupy terapeutycznej. Tymczasem doktor Markus poznaje tajemniczą dziewczynę, z którą nawiązuje gorący romans.

Nie sądziłem, że
Woodmanowi wyjdzie z tego tak niezły film porno. Wprawdzie cały zarys fabularny z "Barw nocy" jest mocno poszatkowany i można to uznać za zlepek scen porno, przerywanych kilkoma dialogami na krzyż, ale za to z jak wielką przyjemnością się to ogląda. Osiem mocno zróżnicowanych scen łóżkowych przedstawia olbrzymią fantazję Pierra.

Zaczyna się od mocnego ciosu w postaci małego gang bangu. Blondynka, za namową swojego męża, zachęca czterech jegomości do ostrego rżnięcia w środku knajpy. W drugiej scenie znów widzimy tę samą pannę pieprzącą się w autokarze z kierowcą (wyśmienita scena i bezpardonowo zaczyna się od głębokiego analu, a kończy się potężnym wytryskiem do ust dziewczyny). Kolejna harce prezentują się przyzwoicie, ale na tle poprzednich scen są mniej efektowne. Warta wzmianki jest także zabawa oralna w aucie. Wszystko sceny zostały nakręcone w ten sposób, żeby nie znudzić widza. Seks przy basenie, w łazience, na jachcie, no i w toalecie, czyli dla każdego, coś miłego. Dodam, że okraszone niekiedy znakomitymi wytryskami.

Niestety mocno razi muzyka, nie wiem co za kompozytor to spłodził, ale już nasze rodzime disco polo jest przy tym jak Blackie Lawless przy swoim nieudanym klonie Michale Wiśniewskim. Bruce Willis za "Barwy nocy" był nominowany do Maliny,
Dino Toscani odgrywający jego rolę w „Sex Therapy” jest tak drętwy, że spokojnie mógłby zostać dublerem któregoś z braci Mroczków. To samo można napisać o reszcie. Tyle że to film porno i rządzi się innymi prawami, co wcale nie oznacza, że otrzymuje od mnie taryfę ulgową. O tym nie może być mowy; „Sex Therapy” to nie żadna bestia na uwięzi, ale bardzo rzetelny pornos.

Zastanawia mnie jedno: jak facet o tak złym guście jak
Woodman, który kręcił erotyczne wersje takich przeciętniaków jak „Sliver” czy „Barwy nocy”, był w stanie pokazać, że jest jednym z przodujących reżyserów europejskich z lat 90-tych, wprowadzających może nie nową jakość, ale serce, zaangażowanie i niemałe pieniądze do tej branży?