Kiedy po wspaniałej drugiej połowie lat 90-tych reżyserskiej dominacji
Marc Dorcel zdecydował opuścić duszne, ale jakże piękne i pełne przepychu wnętrza będące wizytówką tak doskonałych produkcji jak "Le Contrat Des Anges" czy "L'Empreinte Du Vice" i przenieść akcje na złote plaże Saint Tropez. Chyba nikt nie spodziewał się bubla i tak naprawdę nikt nie poczuł się zawiedziony. "Alexia And Cie" to najbardziej działający na zmysły i przyprawiający o niekontrolowane erekcje film w jego karierze!

„Alexia and Co.” - tak nazywa się niewielka foto-agencja należąca do inteligentnej Alexii. Alexia już od dłuższego czasu boryka się z wieloma problemami finansowymi, także jej życie prywatne nie układa się po jej myśli. Zakochana nieprzytomnie w swoim fotografie nie jest w stanie należytej uwagi poświęcić swojemu biznesowi. W najmniej spodziewanym momencie odbiera telefon od tajemniczego Barona, który proponuje jej pracę. Alexia, pełna nadziei na poprawę swojej niekorzystnej sytuacji, decyduje się z góry na propozycję pracy dla mężczyzny.

Baron, człowiek bezwzględny, który swoich bogatych przyjaciół szantażuje napuszczając nań prostytutki czy też żigolaków, a potem wyłudza pieniądze, grożąc opublikowaniem zdjęć. Alexia wraz ze swoim fotografem oraz modelkami mają mu ułatwić jego niecny plan. Otóż modelki będą zabawiać jego przyjaciół, a fotograf zza weneckiego lustra będzie robić zdjęcia. Mimo kłopotów finansowych Alexia nie ma zamiaru pracować dla Barona. Postanawia przybrać nową tożsamość i zdemaskować szantażystę. Niestety nie będzie to takie proste, jak się z początku wydawało.

„Alexia & Cie” obejrzałem dobre dziesięć lat temu i moje uczucia do tego filmu wciąż się nie zmieniają. Najchętniej nie dzieliłbym się z tym dziełem porno z nikim: to tak jak z ukochaną kobietą, którą mężczyzna chce mieć tylko na wyłączność, ale cóż, kobiety odchodzą a prawdziwa miłość trwa. Gwiazdą „Alexia & Cie" jest
Laura Angel - tak gwiazda to najlepsze określenie - nagrodzona za rolę Alexii na festiwalu w Barcelonie. Tak podniecającej kreacji nie stworzyła w swoich ostatnich filmach sama
Laure Sainclair. Niewiele gorsze tło jest zasługą innej aktorki,
Olivii De Treville, dającej pokaz swoich możliwości w trzech scenach.

Początek filmu jest jednym z najbardziej podniecających momentów w dziejach kina. Widzimy Alexię (
Laura Angel) wyłaniającą się z morskiej toni; fizycznie jest kobietą idealną. Piękna twarz, idealne piersi, hebanowa skóra. Tak według mnie wygląda kobieta doskonała, ale to jeszcze nie koniec. W podniecający sposób wyciera ciało, a delikatnymi muśnięciami dotyka najwrażliwszych miejsc. Kamera z doskonałą precyzją wędruje tam, gdzie trzeba. Gwarantuję przy tym pokazie 100% erekcję nawet u panów po 60-tce, a i jeszcze starsi bez napinania będą w stanie zadowolić gorącą 20-stkę. Tak, tak
Marc Dorcel wynalazł środek silniejszy od Viagry.

Po dwunastu minutach filmu otrzymujemy pierwszą scenę. Dwie modelki pracujące dla Alexii (
Maeva Exel i
Claudia DeMoro) łapią autostop, mężczyzna prowadzący auto jest mocno napalony podobnie jak obie dziewczyny, więc szybko dochodzi do konsumpcji w pobliskim lasku. Bardzo udana scena zakończona dość obfitym wytryskiem na twarz
Claudii DeMoro. Bez zbędnych ceregieli przechodzimy do drugiej sceny, jeszcze lepszej od poprzedniej. Jest noc, trzecia z modelek (
Olivia De Treville), konkurentka Alexii, starająca się o uczucia fotografa, wypróbowuje z tymże panem seksu na plaży przy pełni księżyca. Znowu anal, wiele zmian pozycji, a na koniec wspaniała obróbka pały
Philippe Deana (rewelacyjna scena!).

Sam początek filmu, gdy
Laura Angel prezentowała swoje wdzięki, mimo że nie miał nic wspólnego z ostrą pornografią, a raczej z erotycznym deserem, przed tym co dzieje się w trzeciej scenie. No właśnie, Dorcel wiedział doskonale co robi, najpierw pokazał ciało Laury Angel, a teraz w równie piękny sposób oddaje je do przetestowania
Phillippe Deanowi. Powiem jedno, jest to nie tylko najlepsza scena w „Alexia & Cie", ale także najznakomitsza, jakie wyreżyserował
Marc Dorcel. Na tym zakończę - to trzeba samemu zobaczyć i wchłonąć ten pornograficzny majstersztyk.

Pozostałe sceny są bardzo dobre: jest doskonała akcja lesbijska, która ponoć zdobyła nagrodę na jednym z festiwali europejskich, występują w niej jedne z moich ulubienic (
Nikki Anderson,
Silvia Saint i
Kate More). Dalej natrafiamy na dwie wybitne, dorównujące tej trzeciej, dodam że to trójkąty z przewagą mężczyzn. Wszystkich scen jest dziesięć i tak naprawdę każdą z nich można uznać za pokaz wysokiej klasy rzemiosła czy tez sztuki. Co jeszcze? Przepiękne zdjęcia, znakomita realizacja, muzyka, bajeczne i podniecające pomysły na sceny dają jeden z najlepszych fikołków, jakie w życiu widziałem. No i epizodyczny występ
Marcela Dorcela. Ciekawe czy go zauważycie.

Na koniec muszę dodać, że "Alexia & Cie" w 2001 roku na festiwalu Eroticon w Warszawie zdobyła nagrodę Erotica dla najlepszego reżysera. Statuetkę wręczała Kasia Nosowska, wokalistka zespołu Hey. Nagrodę odebrał syn Marca, Gregory. Pozwolę sobie zacytować jego wypowiedź:

"Mój ojciec wygrał tę nagrodę jako najlepszy realizator filmowy za film "Alexia & Cie", który jest rozprowadzany w Polsce przez Crossfilm. Jestem bardzo zadowolony, że w imieniu Marca miałem zaszczyt odebrać tę nagrodę. Byliśmy tutaj już dwa lata temu jako jedni z pierwszych, którzy wchodzili na Polski rynek. Z przyjemnością muszę stwierdzić, że rynek filmów erotycznych zmienił się na lepsze w dość krótkim czasie - z tego względu cieszę się tym bardziej, że możemy brać w nim udział. Wydaje mi się, że polska publiczność nauczyła się rozróżniać lepsze filmy od gorszych, jest coraz bardziej wyczulona na dobre europejskie produkcje.”

Jakby potwierdzając te słowa, Jerzy Urban, jako przewodniczący jury, nie zakwestionował wypowiedzi Gregory'ego Dorcela. „Alexia & Cie" pokonała tak znaczące w tamtych latach filmy jak "Major's Lady" czy "Różowe Lata". KLASYKA!