Mój pierwszy kontakt z tym filmem miał miejsce w 2006 albo 2007 roku. Pamiętam, że w tamtym czasie zrobił na mnie spore wrażenie, był jednym z moich ulubionych, jakie wyszły w tamtym okresie spod szyldu kolorowej papużki. Najpierw obejrzałem trailer, co zachęciło mnie dosięgnięcia po wypiek
Herve Bodilisa. Do dziś mam oryginalną płytkę ze wszystkimi zwiastunami Dorcela z tamtych lat.

Sonia (
Victoria Swinger) poznała Erica (
David Perry) przez agencję matrymonialną. Gdy wychodziła za niego za mąż, była jeszcze dziewicą. Eric wyciągnął ją z biedy i stał się dla niej zalążkiem lepszej przyszłości. Sonia, skromna, niewinna dziewczyna pisze listy do swojej biednej babci, która mieszka daleko na wschodzie. W listach opowiada o Ericu i swoim nowym lepszym życiu, o prezentach i drogich błyskotkach jakie ofiarowuje jej małżonek. Eric to, niestety, nie taki aniołek jak się wydaje. Zdradza Sonię przy każdej nadarzającej się okazji. Pewnego dnia wzywa do swojego biura jednego ze swoich ludzi, Lucasa, zlecając mu śledzenie Sonii. Lucas staje się cieniem dziewczyny, poznaje jej zwyczaje, i po pewnym czasie zakochuje się. Sonia nie wie nic o jego istnieniu, Eric natomiast nie podejrzewa zbliżającej się niespodziewanej sytuacji, która będzie miała dramatyczne dla niego skutki.

"Protection Tres Rapprochee" ma swój nieodparty urok, i przypomina najlepsze lata
Bodilisa, które to tak naprawdę ciągną się do dziś. Historia przedstawiona w obrazie, mimo że jest prosta, to mimo wszystko wciąga i widz z zaciekawieniem oczekuje finału. Dziewczyny zaangażowane do produkcji powalają urodą. Prześliczna
Victoria Swinger, diabelsko seksowna
Angel Dark, zgrabniutka
Mya Diamond czy dziewczęca
Sharka Blue, to tylko te najbardziej znane. Reszcie dziewcząt nie można odmówić urody i zaangażowania.

Seks to zdecydowanie pierwszy sort, choć niestety nie ekstraklasa, jaka będzie udziałem "Casino no Limit". Mimo że sceny nie powalają, to i tak świetnie niektóre przelecieć na piątym biegu. Pierwszy pokaz w wykonaniu
Victorii Swinger i
Davida Perry'ego to może nie mistrzostwo świata, ale wybornie się to ogląda. Uwielbiam seks w łazience, dlatego ta scenka jest jedną z moich ulubionych z "Protection...". No i ten końcowy wytrysk. Nie ma piękniejszego widoku aniżeli spust prosto do rozgrzanych ust Victorii Swinger; jest to jedna z niewielu aktorek, która podczas tej czynności tak rozkosznie patrzy się w oczy partnera, jak gdyby mówiąc, że jest dla niej najważniejszy, jednocześnie czekając na ten kulminacyjny moment.

Podobny fragment mamy w scence na sali treningowej, gdzie
Alain Deloin będzie musiał pokazać, że nie jest gorszy niż
David Perry. Na zakończenie nasza bohaterka w równie rozkoszny sposób przyjmie strzał do ust. W międzyczasie mamy okazję zobaczyć masturbacje ekspedientki, kolejnej, pięknej dziewczyny, jakich jest tu naprawdę na pęczki. No i dobra scena orgii na koniec (znowu multum pięknych istotek). W sumie jest osiem scen trzymających wysoki poziom.

"Protection tres Rapprochee" to popis
Victorii Swinger znanej nie tylko z "Protection...", ale z tak wyśmienitych produkcji jak
„Porn Wars”, "Private Chateau" czy "The Cult" ze studia Private. Dla wielbicieli tej uroczej dziewczyny to rzecz obowiązkowa i godna posiadania w kolekcji. Co więcej, wiem że są tacy, dla których film
Herve Bodilisa to porno ideał. Gorąco polecam!