W “Wilku z Wall Street” mieliśmy przyjemność oglądać życie Jordana Belforta - brokera giełdowego, który szybko doszedł do wielkiej fortuny. Pieniądze błyskawicznie przełożyły się na hedonistyczny tryb życia. W filmie nie brakuje więc pięknych kobiet, seksu i narkotyków.
Swoją wersję tego kasowego dzieła Martina Scorsese nakręcił dla Brazzers w formie mini serialu Brett Brando. Reżyser ten znany jest raczej z fabularyzowanych scenek kręconych dla Naughty America, niż z pełnometrażowych filmów. Niestety przekłada się to na charakter produkcji. “Whore of Wall Street” nie jest bowiem pełnoprawną porno parodią. Brak w niej fabuły - to po prostu sześć odcinków luźno nawiązujących do postaci i wydarzeń przedstawionych w pierwowzorze.
Odpowiednikiem Jordana Belforta, granego w oryginale przez Leonardo DiCaprio, jest Dani Daniels. Ciężko jednak o niej (jak również o innych postaciach) napisać coś więcej, bo jak już wspomniałem - każdy odcinek to w zasadzie jedna scena porno z krótkim, pseudo fabularnym wstępem. Jednak nic tak naprawdę nie jest ze sobą powiązane i każdy z epizodów można traktować jako osobną scenkę.
“Whore of Wall Street” zawodzi więc na poziomie fabularnym. Kusi tytułem, mamiąc nas wizją pełnoprawnej porno parodii. Tymczasem reżyser wziął z pierwowzoru to, co uznał za najważniejsze, czyli seks, i wokół tego stworzył swoje dzieło. Nie powinno to jednak dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę producenta - studio Brazzers, które specjalizuje się w fabularyzowanych scenach, ale na polu pełnometrażowych produkcji fabularnych nie ma doświadczenia.
Trzeba jednak jasno powiedzieć, że “Whore of Wall Street” nie jest produkcją złą. Ma bowiem to, co najlepsze w filmikach Brazzers, czyli piękne dziewczyny (Dani Daniels, Capri Cavanni oraz Monique Alexander) i fantastycznie nakręcony seks. W pięciu epizodach zmieszczono wszystko, czego można by oczekiwać - scenę mf, lesbijską, trójkącik (mff oraz mmf), anal, a także małą orgię. Kto widział choć kilka produkcji Brazzers, ten wie, czego należy się spodziewać.
„Whore of Wall Street” ciężko jednoznacznie ocenić. Jako parodia (czy raczej wersja porno) wielkiej produkcji sprawdza się słabo, natomiast pod względem wizualnym i technicznym wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Film więc z czystym sumieniem polecam przede wszystkim tym, dla których najważniejsze w pornosie jest dobre rżnięcie. Tego bowiem w tej pięcioodcinkowej mini serii nie brakuje.
Trailer:
Dodaj komentarz:
Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz
Porno Online 2007-2022
Zabrania się kopiowania fragmentów lub całości opracowań i wykorzystywania ich w publikacjach bez zgody twórców strony pod rygorem wszczęcia postępowania karnego.