Zdecydowana większość ludzi po usłyszeniu “film pornograficzny” kojarzy jedynie głupawe historyjki z hydraulikami czy dostawcami pizzy. Przemysł pornograficzny ma jednak w ofercie całą gamę najróżniejszych gatunków - od parodii, przez romansidła aż do horrorów. W dzisiejszej recenzji zapraszam do zapoznania się z thrillerem ze stajni Wicked Pictures.
Głównym atutem “Crime of passion” jest solidny scenariusz, napisany przez
Stormy Daniels. Film autentycznie wciąga, a swoim klimatem nie ustępuje mainstreamowym produkcjom. Produkcja Wicked Pictures opowiada historię Matta (
Xander Corvus), świeżo upieczonego osiemnastolatka, który niezbyt dobrze radzi sobie z w szkole. Z tego powodu ląduje na letnich kursach doszkalających. Nie jest jednak tak źle jak mogłoby się wydawać, bo prowadząca je nauczycielka (
Stormy Daniels) jest po uszy zakochana w swoim podopiecznym. A że takiej kobiecie nie sposób się oprzeć, Matt wchodzi z nią w niezdrowy układ. Sielanka trwa do czasu, gdy w klasie pojawia się Jordan (
Casey Calvert), dziewczyna z problemami, która od razu wpada Mattowi w oko (zresztą z wzajemnością). Narastająca w nauczycielce zazdrość o kochanka w końcu doprowadza do tragedii.
Scenki fabularne dopełnia pięć scen porno. Chciałbym o nich pisać i pisać, ale byłaby to strata czasu, bowiem nie wyróżniają się one niczym szczególnym. Ot, zwykłe ruchanko, jakich koneserzy różowych filmów widzieli tysiące. Krótka gra wstępna, seks właściwy, szczytowanie - wszystkie zbudowane są według tego schematu. Jedną rzeczą, o której warto wspomnieć to to, że zgrabnie wkomponowano je (no może oprócz sceny trójkąta w szkolnej szatni) w ciąg fabularny filmu. Ileż to razy denerwowało mnie, gdy historia szła jednym torem a obok niej, jakby zupełnie niezależnie działy się sceny porno. W “Crime of passion” postanowiono z tym skończyć, dzięki czemu film stanowi jednolitą całość.
Z pozytywnych aspektów produkcji wymienić można jeszcze nie najgorszą grę aktorską. I chociaż umiejętności pozwalają na więcej, co aktorzy grający w tym filmie niejednokrotnie udowodnili przy okazji innych projektów, to ciężko po zwykłym budżetowcu wymagać czegoś więcej.
“Crime of passion” zbiera wśród recenzentów i widzów skrajnie rożnie oceny. Jedni uważają go za jedno z lepszych dzieł
Stormy Daniels, inni z kolei nie zostawiają na nim suchej nitki. Faktycznie ciężko ocenić tę produkcję, bo z jednej strony broni się ona solidnym scenariuszem i dobrym klimatem, z drugiej jednak strony - zawodzi schematycznymi scenami porno bez polotu. Dlatego też wystawiona przeze mnie ocena wypada blisko środka skali. Jest wiele lepszych i bogatszych produkcji, ale warto obejrzeć “Crime of passion” chociażby ze względu na historię w nim opowiedzianą. A nudne porno zawsze można przyspieszyć jednym kliknięciem.