Jeśli wierzyć badaniom przeprowadzonym przez CBOS, to 60% Polaków wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Niektórzy mówią, że to tylko zauroczenie, bo miłość to uczucie, które musi dojrzewać i które należy nieustannie pielęgnować. Motyw miłości od pierwszego spotkania często przewija się przez hollywoodzkie produkcje. A skoro coś sprzedaje się w Hollywood, to dlaczego nie zaadaptować tego do filmów porno? Tak zapewne myśleli decydenci w Wicked Pictures, którzy w ramach serii “Wicked Passions” zafundowali nam romans “At first sight”. Jak sobie poradzili z tym zadaniem?

Laura (
Kaylani Lei) wciąż nie trafiła na porządnego faceta i przez to nadal jest singielką. Pewnego wieczoru spotyka w klubie Josha (
Ryan Driller) i od razu powstaje między nimi wieź. Chociaż oboje pochodzą z różnych światów (Laura jest kelnerką, a Josh gwiazdą filmów akcji), to potrafią ze sobą rozmawiać jakby znali się od zawsze. Niestety Josh musi wyjechać, więc oboje muszą sprostać trudom związku na odległość. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy na jaw wychodzi, że Josh wkrótce bierze ślub.

Dosyć prosta, ale przyjemna w odbiorze historia, niestety uzupełniona jest tylko czterema scenami miłosnymi. Biorąc pod uwagę widownię, do jakiej adresowany jest film, można uznać to za zabieg uzasadniony, ja jednak odczuwam spory niedosyt. Tym bardziej, że scenom, które znalazły się w filmie ciężko cokolwiek zarzucić. Oczywiście pod warunkiem, że weźmie się pod uwagę, że to produkcja z serii “Wicked Passions”, gdzie z założenia sceny mają być subtelniejsze, a pomiędzy kochankami ma być widoczna namiętność a nie tylko dzikie pożądanie. W “At first sight” zastosowano jednak zasadę złotego środka, czyli chociaż brak jest typowej ostrej jazdy bez trzymanki, to też miłosnym uniesieniom daleko do onirycznych scen z np.
“Bedtime stories”.

Krótki akapit poświęcić należy grze aktorów, bo ta stoi na wysokim poziomie. Nie najgorzej swoje role odegrali
Steven St. Croix i
Ryan Driller, a
Kaylani Lei po raz kolejny udowadnia, że oprócz zgrabnego ciała ma też sporo umiejętności aktorskich. Całość sprawia wrażenie naprawdę profesjonalnej produkcji, a nie filmu gdzie dialogi są tylko zbędnym dodatkiem.

“At first sight” wziął mnie nieco z zaskoczenia. Spodziewałem się płytkiej historii przeplatanej seksem, a dostałem całkiem znośne romansidło. To z pewnością jedna z lepszych produkcji, którą można użyć do przekonania innych, że porno to nie tylko sprośne filmiki dla zboczeńców.