„Czyż jest na świecie zjawisko bardziej różnorodne od cudzołóstwa? Nie ma.”
„Recydywista” - Kurt Vonnegut

Wśród dziesięciu przykazań wyrytych na kamiennych tablicach aż dwa dotyczą cudzołóstwa. Bóg piętnował nie tylko zdradę małżeńską, ale również grzeszne myśli („Nie pożądaj żony bliźniego swego”). Rozgniewany Mojżesz rozbił tablice, ale aż strach pomyśleć jak często pękałyby one w dzisiejszych czasach. Małżonka kolegi, sąsiada, szefa z pracy? Biedny prorok pracowałby z dłutem w ręku do końca swoich dni (a potrafił dożyć sędziwych lat).

„Wife Next Door” stanowi kontynuację wątków fabularnych zawartych w
„Unfaithful Housewife”. Główni bohaterowie (
Franki i
Pascal White) niezmiennie biorą udział w seksualnych zabawach z udziałem bliskich przyjaciół, jak również nowych znajomych. Małżonkowie wykorzystują każdą nadarzającą się okazję do spędzenia upojnych chwil, bez względu na to czy znajdują się w pracy (Pascal), czy też wypoczywają w domowym zaciszu (Franki).

Niech nie zwiedzie Was logo sławetnej francuskiej wytwórni! Ostatnia część trylogii „Lubieżne żony” („Lustful Housewifes”) to obraz na wskroś brytyjski. W obsadzie filmu znajdziecie wiele atrakcyjnych Angielek, a znaczna część akcji toczy się w pubie. Łatwo sobie wyobrazić ten sam lokal pełen podchmielonych Anglików, oglądających mecz ich ulubionej drużyny piłkarskiej. Na szczęście reżyser zadbał o znacznie przyjemniejsze widoki...

O ile w sequelu (tj. w
„Niewiernej żonie”)
Kendo postawił na piękne, dojrzałe kobiety, tak tym razem widzowie będą wodzić wzrokiem po ciałach młodszych ślicznotek. I naprawdę jest na co popatrzeć! Zjawiskowa
Liza del Sierra, fantastyczna
Tiffany Doll, a w wielkim finale jedyna i niepowtarzalna
Mai Bailey – w czarnej, skórzanej kurteczce i opiętej miniówce wygląda zaiste zniewalająco! O takiej barmance marzą wszyscy klienci.

Słowo „lubieżny” pasuje do całej trylogii wręcz idealnie. W „Wife Next Door” powtórnie czeka na miłośników pornografii porcja wyrafinowanej rozrywki. Seksowne kociaczki ubrane w zmysłową bieliznę poddają się namiętnym pieszczotom, ochoczo zabierając się do namiętnych blowjobów i soczystej penetracji analnej. Chwilę wytchnienia i subtelności, niepozbawioną jednakże finezji, zapewnia dopiero scena lesbijska (
Franki i
Samantha Bentley).

Produkcję, podobnie jak wszystkie inne filmy Brytyjczyka, charakteryzuje swoista mieszanka piękna (cudowne kobiety), luksusu (bogate wnętrza, stroje, rekwizyty) i dekadenckiej perwersji (drapieżna
Liza del Sierra z kolczykiem w języku; podwójna penetracja z udziałem
Mai Bailey). Nie można zapomnieć również o niebanalnej ścieżce dźwiękowej, którą skomponował
Marc Dorcel. Współtworzy ona magiczną, niepowtarzalną atmosferę filmu.

Prawdziwy smutek ogarnia widza, kiedy uświadomi sobie, że to już naprawdę koniec. „Lustful Housewifes” stanowi zamkniętą trylogię i nie będziemy mogli rozkoszować się kolejnymi aktami tej wspaniałej uczty, pełnej europejskich gwiazd pornografii, majestatycznego klimatu i ostrych, intensywnych igraszek łóżkowych w różnych konfiguracjach (od nastrojowych zabaw damsko-męskich aż do upojnych orgii). I tylko Mojżesz wreszcie odetchnie z ulgą...