Wszystko zaczyna się w redakcji pewnego „czegoś” (nie wiem czy to miała być gazeta, czy coś innego), gdy pewna pani „(...) Joanna od rana miała sprawdzić umiejętności Drago. Zaraz po przyjściu do redakcji zeszła do studia, gdzie Drago na nią czekał. (...)
Tak się zaczyna film. Informacja podana jest w starym dobrym niemym stylu - napis pojawiający się na ekranie (w skali szarości??).
Po tym wstępie przechodzimy do „akcji właściwej”, w czasie której zarośnięty i niewygolony (nawet pod pachami - co chyba jest standardem) gość, dość sztywno (nie chodzi tu o jego „armatę”) posuwa rzeczoną pannę Joannę. Efekty w tej scenie stoją (a może leżą) na „wysokim” poziomie - mamy i przyspieszenie przy pracach ręcznych i zwolnienie przy wytrysku. Gdyby sfilmowano go z kilku różnych kamer można by pokusić się o porównanie z „Matrixem”.
Następną scenę mamy w pokoju, w którym jest malowanie. Jakiś gość udaje chyba nowoczesnego artystę malarza, ponieważ nakłada farbę w sposób chaotyczny na płótno lub papier udające ścianę.
I znów bez zbędnych dyskusji przechodzimy do akcji właściwej, w której królują brudne stopy partnerki malarza.
W scenie tej mamy dwie perełki:
1 - pani usiłuje wzorem prawdziwych Cór Koryntu nałożyć gościowi gumkę ustami;
2 - malarz nie zauważa jak jego „pędzel” opuszcza dziurkę i dalej ostro posuwa panienkę w udo.
Szczytem wszystkiego zaś jest rozmowa (chyba) o
filmach porno, w której jako rekwizyty są używane kasety VHS, a w czasie seksu dwóch panien (który odbywa się jak to było powiedziane w REDAKCJI) rekwizytem jest wózek ewentualnie podnośnik widłowy.
Dalej jest już tylko gorzej, a kumulacja „akcji” następuje w scenie orgii.
Być może miałem wybrakowaną wersję, ponieważ pierwszy głos aktorów usłyszałem dopiero w 45 minucie.
Film stoi (niestety) na naszym polskim poziomie. Nie ma fabuły, jakiejkolwiek nawet szczątkowej gry aktorskiej. Strona techniczna filmu przypomina amatorskie filmiki.
Jedyną zaletą filmu jest to, że kilka osobą dostało jakieś pieniądze za wzięcie w nim udziału.