"Fetyszysta" to film uznany przez wielu moich znajomych za kwintesencję gonzo. Trochę mnie to dziwi, bo przecież jest fabula, i trudno go porównać do chociażby takiego "Rocco American Adventures". Zresztą
Payet przez pewien czas był uznawany za twórcę niefabularyzowanego porno, kręcąc dla Dorcela sporo filmów, gdzie fabuły było jak na lekarstwo lub praktycznie wcale. I rzeczywiście było to gonzo raz lepsze (nakręcony w ostatnich latach reżyserskich "Urgences"), gdzie było sporo wyśmienitego seksu, raz gorsze - "La Course Au Sexe".

"La Fetichiste" to zdecydowanie film fabularny, jeden z lepszych Payeta, a już na pewno znajduje się w pierwszej piątce najbardziej niedocenionych jego dzieł.

Tytułowy fetyszysta (
Roberto Malone) to człowiek samotny. Pomimo że ma rodzinę, jego żywot jest daleki od szczęśliwego. Przez całe życie zbiera części damskiej garderoby, w które ubiera manekiny ukryte w tajemniczym pokoju. Czas spędza na rozmowach z plastikowymi paniami i masturbacji. Wydaje się być szczęśliwym, ale to tylko pozory. Kiedy jego brat żeni się z piękną Marie Annes (
Anita Dark), świat naszego bohatera zaczyna nabierać nowych kolorów. Jego fantazje o Marie Annes zmieniają się powoli w głębsze uczucie. Lecz co się stanie, gdy dziewczyna dowie się o jego dziwnym hobby?

"La Fetichiste" to film już nieco zapomniany, który już chyba nigdy nie stanie się dorcelowskim klasykiem. Winę za taki stan rzeczy można by zwalić na rok wydania (koniec lat 90-tych). Wiadomym jest fakt, że wtedy VMD wypuściło na rynek całą masę klasyków. Nie zmienia to jednak faktu, że produkcja Payeta ma swoich zwolenników, w tym niżej podpisanego.

Z opisu fabuły można by wywnioskować, że "La Fetichiste" to dramat. Tymczasem więcej w nim komedii (zasługa
Roberto Malone'a), humor może nie jest najwyższych lotów, ale jak ktoś lubi przygody Floriana i Red Bulla, a nie kolejne odsłony Woody'ego Allena, to powinien sięgnąć po dzieło Payeta bez namysłu. Napomknę, że akcja filmu rozgrywa się w wielkim zamku i w jego okolicach. Wyjątkiem jest scenka Malone'a z
Dolly Golden (tu rzecz jasna Paryż). Gra aktorska to przede wszystkim popis jednego człowieka -
Roberto Malone'a! Facet zawarł chyba pakt z samym Manuelem (Lucyferem) Costą, bo nigdy nie widziałem jego występu, który byłby średni.

Scen porno jest osiem, i w większości są to układy kobieta-mężczyzna. Wyjątkiem jest niezła akcja rozgrywająca się w jakiejś komórce pomiędzy
Bruno SX a
Karen Lancaume. Po pięciu minutach dołącza do nich
Olivier Sanchez, by po krótkiej podwójnej penetracji razem z Bruno obficie spuścić się do ust Karen (oczywiście połyk i zero odruchu wymiotnego).

Końcówka "Fetyszysty" jest zaiste wyśmienita, bo po opisanej rąbance przychodzi chwila na moją ulubioną.
Maria de Sanchez osaczająca
Kevina Longa w jakiejś wyziębionej szopie. Dziewczę jest niesłychanie napalone i praktycznie z miejsca rzuca się na kutasa mr Longa, wpierw w podniecający sposób się nim bawiąc. Lodzik pierwsza klasa, podobnie jak sama panna (piękna romska uroda). Scenka zawiera ciekawy pomysł z wsadzaniem i wyjmowaniem kutasa z cipki (minusowa temperatura), na koniec genialny strzał na twarz Marii. Czeka nas jeszcze spotkanie z fetyszystą i piękną Marie Annes. Ale to już zobaczycie sami.

Zabawne, że wielu ludzi wsadza
Payeta do szuflady z napisem gonzo, choć pewne ciągoty miał w tym kierunku. Dla mnie to jeden z najważniejszych reżyserów lat 90-tych. Może dlatego, że jestem fanem zarówno gonzo jak i pornosów fabularnych. A "La Fetichiste" trzeba zobaczyć, bo to podobno najlepsze gonzo swoich czasów. Mocna siódemka!