Bluzka odsłaniająca pępek, obcisła miniówka i ostry, wyzywający makijaż. Prostytutka? Skądże znowu! Taki oto ubiór jest nieodzowny w większości polskich szkół. Czasy, kiedy to dziewczęta i chłopcy musieli obowiązkowo nosić mundurki (pamiętne granatowe fartuszki i białe kołnierzyki) już dawno przeszły do lamusa. Mimo to, co jakiś czas powracają głosy, aby na nowo ujednolicić stroje, w jakich uczniowie pojawiają się na zajęciach... Granat znów wróci do łask?

Poznajcie trzy młode, atrakcyjne uczennice: Misty (
Casey Winters), Cathy (
Samantha Morgan) i Buffy (
Elaine Wells) - przyszłe absolwentki ekskluzywnej szkoły dla dziewcząt. Nasze urodziwe bohaterki nie ślęczą nad książkami i co rusz oblewają egzaminy. Swoje prawdziwe umiejętności prezentują dopiero podczas sesji poprawkowych – ich ponętne, gibkie ciała stanowią argument, jakiemu nie potrafi się oprzeć nawet najbardziej wymagający belfer.

Rygor, dyscyplina i porządek? Nie tym razem. Na twarzach uczennic nieprzerwanie gości błogi uśmiech, a sielankowa atmosfera (uczennice grają w koszykówkę, skaczą na skakance, jeżdżą na rolkach) przypomina kadry z majestatycznego „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, w reżyserii Petera Weira. Idylliczny klimat z nutą melancholii potęguje ścieżka dźwiękowa, która dostarcza porcje tajemniczych, lekko psychodelicznych dźwięków (nostalgiczny acid rock).

Psychodelia towarzyszy również scenom łóżkowym, kojarzącym się nieodłącznie z onirycznymi wizjami – efektem ubocznym zażycia LSD. Choć sam film powstał w 1978 roku, nie sposób nie oprzeć się odczuciu, że produkcji bliżej do późnych lat 60' i ruchu hippisowskiego. Dla odmiany scena igraszek na masce pontiaka (
Casey Winters i
Blair Harris) sprawia wrażenie, jakby została wycięta z „Gorączki sobotniej nocy”, z uwagi na zbyt odważną nagość.

W odróżnieniu od kultowej produkcji
„Debbie Does Dallas”, w obsadzie „Little Girls Blue” nie znajdziecie zbyt wielu znajomych nazwisk.
Winters,
Wells czy
Morgan to aktorki, o których spora część widzów nigdy nie słyszała. Na ich naturalne ciała patrzy się z prawdziwą przyjemnością, ale niech nie zwiedzie Was tytuł filmu – absolutnie nie mamy tu do czynienia z dziewczynkami (little girls), lecz z dojrzałymi kobietami (i to zdecydowanie powyżej 30-stki!).

Nie trudno się domyślić, że główne bohaterki uprawiają seks z nauczycielami (np. Buffy uwodzi profesora od historii; Misty - wuefistę) bądź swoimi chłopakami, do których wymykają się pod osłoną nocy. W produkcji bardzo dużo miejsca poświęcono fellatio, a sama penetracja waginalna zeszła na dalszy plan. Częste zbliżenia na genitalia (mocno owłosione, a jakże!) klasyfikują film jako praprzodka współczesnego gonzo (antenat
Maxa Hardcore'a).

Warto wspomnieć także o niesamowitej rezydencji, którą możemy podziwiać w filmie. Mowa o Dunsmuir House – ten architektoniczny majstersztyk znajduje się w oficjalnym rejestrze zasobów kulturowych Stanów Zjednoczonych (National Register of Historic Places), a widzowie na pewno kojarzą posiadłość z różnych filmów, głównie horrorów - tutaj nakręcono „Burnt Offerings” czy pierwszą część legendarnego „Phantasm” („Mordercze kuleczki”).

„Little Girls Blue” ciężko poddać jednoznacznej ocenie. Film nie zapisał się złotymi zgłoskami w świecie kinematografii pornograficznej (nie dorasta do pięt
„Debbie Does Dallas”), ale w USA ma rzesze wielbicieli i status produkcji kultowej (podobnie zresztą jak sequel). Młodsi widzowie nie mają tu w sumie czego szukać, ale starsi odbiorcy, mający w pamięci granatowe mundurki, mogą przypomnieć sobie młodzieńcze lata, i ich własne, szkolne przygody.