Wszystko rozpoczęło się od wyśmienitej produkcji
„Bedtime Stories” („Opowieści na dobranoc"). Film z miejsca zyskał sobie należytą sympatię widzów, i machina produkcyjna ruszyła pełną parą. Kolejna część cyklu:
„Passionate Love” („Namiętna miłość”) pozostawiła po sobie lekki niedosyt poprzez karygodne błędy realizacyjne i zachwiała nieco wiarę w umiejętności reżyserskie Dawn. Za sprawą „Heavenly Moments” („Niebiańskie chwile”) powrócił dawny blask serii.
Jeśli uznamy
„Bedtime Stories” za obraz bliski ideału, to otrzymamy jednocześnie elementy, które będą charakteryzować wszystkie odsłony cyklu. Myśl przewodnią stanowią subtelne, romantyczne sceny porno, nakręcone w iście kameralny sposób. Ujednolicono liczbę aktów miłosnych (zawsze pięć łóżkowych igraszek), a w obsadzie dominują naturalne, pełne wdzięku i seksapilu kobiety – w dużej mierze Europejki (zazwyczaj zmysłowe ślicznotki pochodzące z Czech).
Nieprzypadkowo na okładce „Heavenly Moments” gości
Denisa Heaven. Ta zjawiskowa piękność jest niekwestionowaną gwiazdą niniejszego filmu, a scena z jej udziałem rozpala do czerwoności wszystkie zmysły. Jowialny uśmiech na twarzy
Pavla Matousa nie pozostawia absolutnie żadnych wątpliwości – namiętne figle z Denis prowadzą go wprost do bram rozkoszy. Niebo w nazwisku aktorki (Heaven) w pełni odzwierciedla stan, w jakim znajdują się jej partnerzy.
Równie niezapomniane chwile przeżyjecie z dwoma atrakcyjnymi brunetkami –
Gabriella wraz z
Shazią Sahari nie pozwolą Wam oderwać wzroku od swoich piekielnie kuszących ciał. Reżyserka nie zapomniała także o przedstawicielkach płci pięknej, które zdecydują się na seans.
Giovanni Francisco czy
Marcio Gonzales to prawdziwe „ciacha”, o których ciężko jest nie fantazjować. Na zakończenie każdej sceny nie mogło zabraknąć zaś czułych pocałunków.
W każdej beczce miodu znajdzie się łyżka dziegciu... W przypadku „Niebiańskich chwil” takich całkowicie rozczarowujących scen nie uświadczycie, ale występ
Promesity (deja vu względem „Passionate Love”) oraz
Kristine Crystalis (urocza Czeszka momentalnie ulatuje z pamięci!) nie przynosi im chluby, zaś widzowie mają prawo poczuć się nie w pełni ukontentowani. Kilka zastrzeżeń można mieć także do udźwiękowienia filmu (słychać non stop odgłosy ekipy).
„Heavenly Moments” zadaje kłam twierdzeniu, że podczas fellatio kobieta musi się dławić, zaś intensywna penetracja waginalna oznacza użycie brutalnej siły fizycznej przez mężczyznę. To kolejny przykład filmu pozbawionego jakichkolwiek oznak uprzedmiotowienia płci nadobnej, co spotka się z przychylnością nie tylko zagorzałych feministek, ale i wszystkich ludzi trzeźwo myślących, dla których seks jest czymś więcej niż zezwierzęconą rozrywką.