Długie zimowe wieczory sprzyjają sięganiu po kinematografię pornograficzną. Wielką sympatią cieszą się zwłaszcza cykle filmowe stworzone z myślą o parach - zarówno fabularne: „Romance" (New Sensations), „Wicked Passions” (Wicked Pictures), jak i te pozbawione fabuły: „Intimate Encounters” (Adult Source Media), „Pure” (Daring). Wielbiciele subtelnej i zmysłowej erotyki znajdą w tych produkcjach autentyczną słodycz rozkoszy.
„Passionate Love” („Namiętna miłość”) to druga odsłona serii „Pure”. Krzesło reżysera ponownie zostało zajęte przez kobietę, i także tym razem jest nią Dawn. Film został nakręcony w tej samej konwencji (brak fabuły; pięć scen łóżkowych), co poprzednik – fantastyczny i niezwykle lubiany przez widzów
„Bedtime Stories” („Opowieści na dobranoc") – ale z kilku względów produkcja cieszy się znacznie mniejszą estymą (dodajmy: w pełni zasłużenie).
W obsadzie nie mogło zabraknąć naturalnych (zapomnijcie o silikonach!) i niesłychanie pięknych kobiet. Trzy ślicznotki z Czech (
Kitty Jane z ciałem supermodelki; śliczna
Abigaile Johnson oraz piekielnie kusząca szatynka -
Kari Milla) stają w szranki z amerykańskim kociaczkiem (
Maddy O'Reilly), i nie sposób wyłonić tej najseksowniejszej. Na tle powyższych księżniczek, średnio atrakcyjna
Natalie Norton przypomina brzydkie kaczątko (bez szans na zmianę w łabędzia).
„Passionate Love” to nie tylko zachwycające aktorki, ale również przystojni mężczyźni o pięknie wyrzeźbionych ciałach (mityczny Apollo ma swoich następców). Współcześni herosi dumnie prężą muskularne ramiona, ale z jeszcze większą ochotą zabierają się do pieszczenia swych partnerek – kobiece ciała są zasypywane pocałunkami; niespieszna gra wstępna ma na celu zintensyfikowanie doznań poprzez stopniowe wzmacnianie bodźców seksualnych...
Brak epatowania przemocą, brutalnością, jak również sztucznymi jękami rozkoszy. Na twarzach aktorek promienieje uśmiech, ich ciała przepełnione są prawdziwymi emocjami... Czasem można zapomnieć, że mamy do czynienia z profesjonalistami i to, co widzimy na ekranie, jest wyłącznie zgrabnie wyreżyserowanym spektaklem, a nie zapisem igraszek szaleńczo zakochanych w sobie młodych ludzi, którzy nie mogą oderwać od siebie wzroku...
Ta porywająca podróż do świata błyskotliwej i czarującej ars amandi ma jeden poważny defekt. Kameralny klimat próbowano osiągnąć nie tylko poprzez subtelne akty miłosne i majestatyczną muzykę, ale również za pomocą odpowiedniego oświetlenia planu filmowego, mającego nadać scenom nastrój większej intymności. Użycie zbyt słabych lamp oraz brak dyfuzora bądź blendy, okazały się katastrofalne w skutkach (obraz miga/traci ostrość).
Naprawdę rzadko się zdarza, aby solidna produkcja; a za taką można uznać „Passionate Love”, została całkowicie zaprzepaszczona w wyniku błędów oświetleniowca. Fani
„Bedtime Stories” muszą się więc obejść smakiem (chyba, że ktoś lubi męczyć wzrok), lecz na pewno nie warto rezygnować z cyklu „Pure”. Studio Daring dwukrotnie tych samych błędów nie popełnia, co potwierdza kolejna część serii -
„Heavenly Moments” („Niebiańskie chwile”).