Czasami nachodzi mnie myśl, jak to możliwe, że taki zwykły chłopak, grający w fabularnym porno, po dziesięciu latach robienia szpagatów pod dyktando panów reżyserów, rzuca wszystko, czego nauczył się w tej branży do tej pory. Wprowadza nową, wspaniałą jakość, zaczynając kręcić dla imperium Buttmana doskonałe porno bez fabuły, którego jest główną postacią. Wspaniałe "Hazardous Duty", gdzie Rocco Siffredi (bo o nim mowa) zalicza drużynę siatkarek w jednej scence albo w maksymalnie perwersyjny i brutalny sposób poddaje tresurze tylko te najtwardsze niewiasty, które zazwyczaj wymiękają już po pierwszym występie (najlepsze części "Animal Trainer" czy "True Anal Stories") Ostatnie kilkanaście lat powinno być schyłkiem kariery tego faceta, a jest zupełnie na odwrót. Jak było natomiast 20 lat temu, o tym się sami za chwilę przekonacie.
Urzędnik sądowy (
Rocco Siffredi), policjantka (
Carolyn Monroe), i specjalista od otwierania drzwi (
Philippe Soine), to trójka doskonale wyszkolonych fachowców w wykrywaniu zdrad. Gdy jakiś zdradzany mąż ma problem z udowodnieniem niewierności swojej lubej, dzwoni właśnie do nich. Bohaterowie szybko zjawiają się na miejscu "przestępstwa", żeby potem wystawić rachunek za swoje usługi. Kiedy wspomniana policjantka zwierza się swojemu przyjacielowi (Rocco) o swojej nieciekawej sytuacji z małżonkiem, wymyślają plan idealny jak obwinić męża naszej bohaterki o niewywiązanie się z obowiązków małżeńskich. Mając za sobą bagaż doświadczeń, nie będą mieli z tym chyba większych kłopotów?
Ciężko było mi przedstawić fabułę "Constat D'Adultere" i właściwie streściłem prawie cały film, który przez pierwszą godzinę jest nudny aż do bólu. Jedynie wstawki komediowe i kilka niezłych dialogów go uratowały. Na szczęście ostatnie 20 minut zmieniło jego odbiór na lepsze (świetna scenka z
Carolyn Monroe!) i ostatnia z Carolyn i Rocco. Sceny łóżkowych igraszek są na szczęście bardzo krótkie, co i tak nie zmienia faktu, że są w 50% nudne jak flaki z olejem - co z tego, że jest i anal i kilka ciekawych pomysłów, które miały wywołać podniecenie u widza (pierwsza scenka z Carolyn), skoro miałem uczucie, jakbym przez 1,5 godziny przeżywał swoiste deja vu. Wszystko budowane na tym samym schemacie. Na plus wypadają wytryski, w większości średnio obfite, no i Rocco, który nie jest takim średniakiem jak w większości swoich wczesnych filmów i daje ostro popalić (może nie w wersji z "Animal trainer") panienkom, które posuwa.
Aktorstwo stoi na przeciętnym poziomie, chociaż
Carolyn Monroe wyróżnia się na tle pozostałych w zdecydowanym stopniu, a i Rocco też nie jest najsłabszym ogniwem (po latach wszyscy wiemy, co było jego prawdziwym powołaniem).
"Constat D'Adultere" mimo tych wszystkich wad, to mocny średniak, i szkoda że całość nie była tak dobra i klimatyczna jak te ostatnie 20 minut. W takim przypadku ocena byłaby wyższa o co najmniej jedną gwiazdkę. Polecam fanom ogiera
Siffrediego bądź
Carolyn Monroe.