"La Marionnette" to kolejny, obok
"Labiryntu", film
Payeta ze szczyptą surrealizmu. Powiadam, że naprawdę dziwny to twór. Od samego początku jesteśmy świadkami wylewającego się z ekranu mroku, który potęguje doskonała, klimatyczna muzyka. Do tego ta z pozoru wolna akcja, napędzana przez stojące na wysokim poziomie sceny porno. Dla wielu to być może kwintesencja stylu Payeta. Ale który film Alaina z końcówki lat 90-tych nie jest wart uwagi? Co do tego nie mam wątpliwości - najlepszy okres jego kariery. Zresztą kolejne lata też do takowych się zaliczają.
Bohater (grany przez
Brunona SX) trafia do niewielkiego teatrzyku i inicjuje rozmowę z tajemniczym mężczyzną, którego nazywa Charlie. Ten wręcza mu pudełko, w którym znajduje się marionetka. Podniecony, czym prędzej wychodzi z teatru i odjeżdża do domu. Po kilku dniach odkrywa, że marionetka ożywa i próbuje nawiązać z nim kontakt. Lalka zaczyna opowiadać przerażającą i pełną pikanterii historię, jak to hrabia u którego pracowała, oddał ją w ręce perwersyjnego czarodzieja. Ten, nie mogąc uzyskać od niej całkowitego oddania, założył jej na szyję naszyjnik, zmniejszając ją w niewielkich rozmiarów marionetkę, nie mogącą opuszczać pudełka. Jedyną szansą na zdjęcie z dziewczyny klątwy jest odnalezienie naszyjnika. Zakochany w lalce bohater jest gotowy na wszystko, aby tylko jego mała wybranka wróciła do dawnego życia.
Największą atrakcją "La Marionnette" jest grająca tytułową rolę
Kate More (aktorka do złudzenia przypomina bohaterkę "Zbuntowanego Anioła" - Natalię Oreiro). Jest niesamowicie seksowna (nie dziwi deszcz nagród, jaki spłynął na nią po tym filmie). No i piękna
Anita Blond, grająca rolę drugoplanową. Niestety Dorcel chyba nie docenił jej talentu i urody. Bodajże we wszystkich filmach z tej wytwórni stała w cieniu rozbrykanej
Laure Sainclair (L'Empreinte du Vice" czy chociażby "L'Heritage de Laure"). Na szczęście nie samym Dorcelem żyła blondwłosa piękność. W "La Marionnette" jest brunetką i równie świetnie wygląda. Do zagrania u Payeta miała niewiele, dlatego uważam, ze troszkę mniej znana koleżanka
Kate More zasługuje tu na większe uznanie (dodam, że obydwie panie miały przepiękne piersi, jedne z najlepszych w pornoświatku).
Z ról męskich należałoby wyróżnić
Brunona SX. Facet nawet nieźle gra, ale w porównaniu z tym co zrobiła pani More, jego postać jest troszeczkę bezbarwna i widz nie ma z nią poczucia takiej bliskości, jak z tytułową postacią marionetki. Mimo to nie było źle, i przez cały czas dopingowałem tej parze.
Absolutnie genialna jest natomiast muzyka. Jedna z najlepszych jaką słyszałem w porno. Sam już nie wiem czy
Marc Dorcel był lepszym kompozytorem, czy reżyserem. Co chwilę słyszymy przepiękne, intrygujące melodie, z genialnym przewodnim tematem muzycznym na czele, łączącym film w klamrę.
Poza świetnym klimatem i ciekawą, oryginalna fabułą, trafiamy na kilka znakomitych scen porno. Wprawdzie początek mnie rozczarował (scenka z
Foveą i
Dino Toscanim była najsłabsza w "La Marionnette") Pierwszą akcją zasługującą moim zdaniem na uwagę jest ta z
Karen Lancaume i
Bruno SX, w której nie zabrakło oczywiście analu. Scenka jest także jedną z najdynamiczniejszych w filmie. Następna w kolejności to
Philippe Dean pieprzący
Kate More. Ta jest jeszcze lepsza od poprzedniej. Świetnie i powoli zaczyna się tańcem głównej bohaterki, a potem jej masturbacją, by po chwili francuski ogier Philippe Dean mógł przejść do rzeczy (zdecydowanie jedna z lepszych scen u Payeta). Trafiamy na zabawę les pomiędzy dwoma klejnotami "Marionetki":
Anitą Blond i
Kate More. W tle słyszymy piękną muzykę. Jest to najbardziej zmysłowa scena, jaką mamy okazję zobaczyć podczas trwania seansu. Praktycznie brak hardcoru, ale to właśnie cały jej urok. Przyszedł wreszcie czas na najlepszą. Seksowna, czarnowłosa pani
Blond oddająca swoje ciało brzydalowi
Mike'owi Fosterowi. Anita pojawia się w pięknej, czerwonej sukni, prowokująco odsłaniając jedno udo. Potem już Mike nie ma dla niej litości, a może to ona dla niego. Na dodatek scenka jest w perfekcyjny i cholernie podniecający sposób sfilmowana, a końcowy wytrysk na piersi Anity jest jednym z najlepszych jakie w życiu widziałem. I nie jest to zasługa Fostera, ale genialnej Anity, która wie jak pokierować facetem. Pozostałe są także dobre, mamy podwójną penetracje w jednej z ostatnich scen i niezłe spusty.
"La Marionnette" to film ze wszech miar udany. Polecam go wszystkim, którzy lubią "Labirynt" czy "All about Melanie", bo to tak naprawdę Payet w pigułce. Praktycznie pozbawiony mankamentów.