Porn of the Dead to jeden z bardziej znanych, obskurnych i odstręczających pornosów. Nakręcony na fali popularności twórczości George'a A. Romeo, czyli gościa, który nakręcił min. "Night of the Living Dead", czy "Dawno f the Dead", przez punkowca Roba Rottena ze stajni Punx Productions. Kto chce zobaczyć trochę pokręconego i niezbyt estetycznego porno raz dwa powinien sięgnąć po to dzieło :). Prawdziwa gratka dla wszelkich pojebów i zwyroli.

Film zaczyna się jak prawdziwy, rasowy horror. Po ulicy śmiga laska (Sierra Sin) o ziemistym kolorze skóry i w brudnym fartuchu szpitalnym. Towarzyszy temu niepokojąca muzyczka, a na całość jest nałożony filtr imitujący leciwość taśmy. W każdy bądź razie podjeżdża do niej samochodem typu (Dirty Harry) i pakują ją do fury. Zabiera do domu, kładzie na folii, odchodzi, a po chwili wraca z siekierą w celu poćwiartowania średnio-żywej niewiasty. A tu niespodzianka! Laska znikła. Lecz po chwili się pojawia, atakuje typa, zdziera z niego ubranie i przechodzi do ostrej lachy!
Na wstępie należałoby wspomnieć o reżyserze. Jest nim Rob Rotten. Pan ten założył własną punkrockową wytwórnię porno Porn For Punx, w której razem ze swą dziewczyną i partnerką filmową Rachel Rotten, oraz przy współpracy kilku innych "punk ślicznotek" kręcą dość undergroundowy filmy porno. Jednym z zainteresowań Roba i Rachel są horrory. Nic, więc dziwnego, że wspólnymi siłami postanowili nakręcić mieszankę porno z filmem grozy. Inne ich znane filmy to "Little Runaway" i "Fuck the System" łączące film porno z filmem o punkach. Państwo Rotten maczali również palce w filmie Joego Castro "Jackhammer Massacre" z 2004 roku.

Muszę przyznać, że film jest nawet niezły. Z pewnością drugiego takiego nie znajdziemy. Oko cieszy to brudne wykonanie, nałożony filtr imitujący starość kliszy, czyli wszelkie skazy, plamki i przelatujące paski, oraz ziarnistość. Walenie jest ostre i bez zbędnych gier wstępnych, które mogą tylko znudzić, a także sporo analu. Muzyka jest nienajgorsza, jeżeli ktoś lubi wyjątkowo ciężkie i szybkie brzmienia, niestety przez nią ciężko jest się skupić na samym jebaniu. Co, kto lubi. Poważnym mankamentem jest brak fabuły - taki film, aż prosi się, o jakąś ciekawą historię, a tu dostajemy tylko niepowiązane ze sobą sceny walenia. Charakteryzacja również jest słabą stroną tego ślizgacza, gdyż są to jedynie pomalowane farbą ciała. No i na koniec za mało scen gore, ale być może jest to tylko moje skrzywienie jako fana horroru - zawsze chciałoby się więcej flaków i juchy :). Film ten zyskał spore grono fanów na całym świecie, więc jest dobrze. Pan reżyser w niedługim czasie wyda kolejny tego typu film "Texas Vibrator Massacre", Czekamy z niecierpliwością. Jak dla mnie pozycja obowiązkowa!