Początek filmu przenosi nas w wiejskie okolice. Widzimy czerwone Ferrari przemierzające przepiękne tereny. Kierowcą okazuje się blondwłosa piękność Carolyn. Dziewczyna zatrzymuje się w wiejskim zajeździe, wchodzi do sali balowej i zauważa kobietę siedzącą samą przy stoliku. Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki powracają wspomnienia...
Tajemnicza kobieta okazuje się przyjaciółką Caroliny z lat szkolnych. Panie zasiadają przy wspólnym stole i zaczynają opowiadać niesamowite historie erotyczne ze swojego życia. Każda kolejna historia jest coraz bardziej niesamowita, ale czy aby na pewno prawdziwa? W pewnym momencie kobiety zaczynają sobie nie dowierzać. Punktem kulminacyjnym będzie pojawienie się przystojnego mężczyzny, dzięki któremu okaże się, że kłamstwo ma jednak krótkie nogi.
"Kłamczuchy" to film bardzo dobry ze świetnym klimatem i znakomitą reżyserią. Można jedynie ponarzekać, że fabuła jest jakaś nijaka. Ale kogo by to obchodziło skoro
Michel Ricaud zaserwował rasowego pornola. Jednego z najlepszych w swoim bogatym dorobku reżyserskim. Wielkim plusem jest pojawienie się w "Les Menteuses" największego jebaki naszych czasów. Mowa oczywiście o
Rocco Siffredim. To jak podszedł do swojej roli nasuwa skojarzenia z jego późniejszymi produkcjami gonzo. Ta sama energia, to samo podejście (przyduszanie, mocne klapsy no i oczywiście anal). W tamtym czasie Siffredi zaczął się dopiero rozkręcać (mimo to jego prawdziwa natura dawała o sobie znać). Aktorsko również wypadł nieźle. Nieco gorzej jest z tytułowymi "Kłamczuchami", czyli
Carolyn Monroe i
Beatrice Valle. Carolyn jest nawet dosyć atrakcyjna i z wielkimi balonami (daje się nawet ostro zerżnąć w tyłek przez Rocco). Natomiast na
Beatrice Valle nie mogę dosłownie patrzeć. Jest prawie tak brzydka jak
Magda Polak. Nie rozumiem promowania takich aktorek (chyba że jest się drugą
Belladonną). Ale Beatrice niestety nią nie jest.
W filmie zobaczymy bardzo przyjemne są scenki pieprzenia w większości krótkie i w bardzo zabawny sposób przedstawione. Nie napiszę o co dokładnie chodzi, trzeba to po prostu samemu zobaczyć. Najlepsza akcja to o zgrozo ta z
Beatrice Valle, w której to nasza "Kłamczucha" spada z konia i nie w pełni przytomna zostaje wybzykana na łonie przyrody przez
Richarda Langina. Poza tym scenka POV z Rocco,
Alainem L'ylem i
Carolyn Monroe jak najbardziej zasługuje na uwagę, oraz obowiązkowa akcja lesbijska. Scenom towarzyszy niekiedy bardzo nastrojowa muzyka nadający niesamowity klimat.
"Les Menteuses" to być może nie jest jakieś wiekopomne dzieło, chociaż w moim odczuciu dużo lepsze od późniejszego mocno przereklamowanego "Delit De Seduction" też w reżyserii
Michela Ricaud. Polecam wszystkim fanatykom dobrych wytrawnych win i pięknych zachodów słońca.