"Pirates" i "Pirates II: Stagnetti's Revenge" zachwycali nie tylko ciekawą fabułą, rozmachem i dobrym seksem, ale także niezłymi efektami specjalnymi. Myli się ten, kto myśli, że był to eksperyment. Swoich sił w grafice komputerowej Joone, reżyser tych filmów, próbował już wcześniej w "Forbidden Tales".

Film zaczyna się, gdy Tera przychodzi do dziwnej komnaty, gdzie podłączony do dziwacznej aparatury (trochę jak z jakiegoś "Matriksa") podtrzymującej życie leży wygenerowany komputerowo starzec (wyglądający jak kosmita). Na jego prośbę zaczyna mu opowiadać historyjki fantasy, w których najważniejszy jest seks.

Jak widać jedynym celem fabuły jest chyba tylko wypełnienie miejsca na okładce, przejdźmy więc do części właściwej, czyli dupczenia. A tego jest sporo, bo w filmie znalazło się sześć scen, z czego aż cztery to popisy Tery Patrick. Ilość nie idzie niestety w parze z jakością. Głównym minusem jest małe urozmaicenie pukania, każda scena to ten sam schemat – pocałunki, zabawy cyckami, minetka, lodzik i akcja właściwa (ograniczająca się do niemal tych samych pozycji). Wyróżnić można tylko występ Arii Debreaux, która skusiła się na penetrację kakaowego oka (ciekawostka – na planie jest tak zimno, że widać parę buchającą aktorom z ust). Małe to jednak pocieszenie, bo żadna z akcji nie kończy się pokryciem twarzy aktorki białkową maseczką – wszystkie spusty lądują na tyłku lub brzuchu. Tylko moje zamiłowanie do Tery Patrick sprawiło, że nie usnąłem znudzony monotonnym dymaniem.

A skoro już przy Terze jesteśmy – wygląda ślicznie. Pozostałe aktorki to mało znane Europejki (podobno film był kręcony w Pradze i zatrudniono "lokalnych" aktorów) i chociaż nie olśniewają, to nie można powiedzieć, by były brzydkie. Ot, wyższe stany średnie. Joone postawił więc wszystko na jedną kartę – Terę. To ona gra pierwsze skrzypce i to ona miała zachęcić do kupna filmu. Czy było to dobre posunięcie? Moim zdaniem niekoniecznie. Lubię Terę, ale przydałoby się więcej urozmaicenia.

Wszystkie opowiastki utrzymane są w klimatach średniowiecznej Europy i Joone zadbał by było to jasne. Akcje mają miejsce w komnatach zamków lub ich okolicach. Najciekawiej zapowiadała się scena, w której Tera jest zakuta w dyby. Zapowiadała, bo niestety na czas dymanka została z nich uwolniona. A szkoda.
Akcje właściwe przeplatane są sekwencjami CGI i trzeba przyznać, że są całkiem niezłe. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że oglądamy pornosa.
Na koniec kilka słów o muzyce. Jest miła dla ucha, niestety trochę zagłusza jęki rozkoszy. Niby szczegół, ale dla niektórych bardzo ważny.
Podsumowując - "Forbidden Tales" nie jest filmem rewelacyjnym. Oglądało się go przyjemnie, ale to jednak średniak jakich wiele i warto zostawić go sobie na później, gdy pod ręką nie będzie lepszych produkcji. Chyba, że ktoś jest wielkim fanem Tery Patrick, wtedy ten film musi zaliczyć obowiązkowo.