Plusy: + Skierowany do kobiet, więc powinno im się spodobać
+ Przyzwoite wykonanie
+ Zadowalające aktorstwo
+ Grzeczne BDSM dla niegrzecznych dziewczynek
Minusy: - Sceny porno za długie i zbyt mało wymyślne
- Historia specjalnie nie wciąga
- Faceci raczej będą się nudzić
Są takie książki, które stają się częścią popkultury, a miliony ludzi na świecie wariują na ich punkcie. Tak było między innymi z cyklem o Harrym Potterze J.K. Rowling, czy sagą "Zmierzch" Stephenie Meyer. Kolejnym cyklem, który zdobył (i wciąż zdobywa) rekordy popularności jest "Fify Shades of Grey" autorstwa E. L. James (choć ponoć pisało to wiele osób), czyli erotyczna powieść skierowana do kobiet traktująca o wkraczaniu niedoświadczonej niewiasty w świat BDSM.
Pewnego dnia młoda studentka literatury, Anastasia Steele (Allie Haze) wybiera się przeprowadzić wywiad do gazetki szkolnej z pewnym bogatym biznesmenem, Christianem Greyem (Ryan Driller). Nawiązuje się między nimi romans, wkrótce jednak okazuje się, że Grey ma specyficzne upodobania seksualne, które nie do końca przekonują dziewczynę. Niedoświadczona dziewica jaką okazuje się Anastasia zostaje wprowadzona w wymyślny świat BDSM - wiązania, spankingu, dominacji i uległości. Christian krok po kroku prowadzi bohaterkę przez sadomasochistyczne przyjemności, nie zawsze ku uciesze Anastazji. Czy szara myszka jaką jest Steele zniesie tak ekstrawaganckie praktyki seksualne i ulegnie władczemu Christianowi?
Muszę szczerze przyznać, że nie czytałem "Fifty Shades of Grey". Słyszałem jednak rozbieżne opinie i o ile płci pięknej książka E. L. James generalnie się podobała to faceci twierdzili, że w zasadzie jest o niczym, historia nie przekonuje, a fragmenty łóżkowe są nijakie. No, ale to nie do nich jest adresowana ta książka - ma się podobać kobietom i sądząc po popularności spełniła swe zadanie.
Lwią część filmu stanowią sceny porno, ale są sensownie wpisane w fabułę, co powinno zadowolić dziewczyny. Fabuła ta jednak jest tylko pretekstem do pokazania tych scen i nie wciąga. Paradoks. Opowieść ta przypomina klasyka erotyki "Story of O", gdzie właśnie nieśmiała "O" zostaje wprowadzana krok po kroku do sadomasochistycznej społeczności. Tam jednak było to zrobione ze smakiem, nienachalnie, interesująco. W "Fifty Shades of Grey: A XXX Adaptation" wydarzenia oglądamy, ale ani nas grzeją, ani ziębią. Tak naprawdę oś fabularna nie pokazuje niczego ciekawego, nie ma głębi psychologicznej i nie odczuwa się żadnych emocji, czy to oporów dziewczyny przed seksem z odrobiną bólu (czy wogóle przed jakimkolwiek seksem, ona jest przecież dziewicą, a godzi się na penetrację jakby to było wyjście na lody). Muszę przyznać, że nawet nie pamiętam, o czym był ten film (nie wliczając w to, że bogaty gość chciał "zsadomasochizować" biedną studentkę) - nie pamiętam innych scen niż tych łóżkowych i dialogów prowadzących do nich, innych postaci (ok, była jedna, Alexis Ford gra tu koleżankę Anastazji), czegokolwiek, co by warto zapamiętać. Ponoć podobnie jest w książce - masa typowo kobiecych przemyśleć głównej bohaterki. Może to jednak nie o fabułę chodzi w tym dziele, a ja jako samiec nie zrozumiałem tekstu adresowanego do płci pięknej?
Wykonanie filmu jest bardzo przyzwoite. Muzyczka sobie przyjemnie przygrywa, kamery pracują jak trzeba, a aktorzy radzą sobie przyzwoicie ze swoimi rolami (prym rzecz jasna wiodą Allie Haze, oraz Ryan Driller), choć o kreacjach oskarowych nie może tu być raczej mowy. Sceny seksu są zaledwie 4, i trwają dość długo. Byłoby to jeszcze znośne rozwiązanie, gdyby seks w nich był różnorodny, intensywny, czy pomysłowy. Niestety tutaj dostajemy raczej lajtową monotonnie. Rzecz jasna jest tutaj sporo akcji BDSM, ale są one ugrzecznione i pozbawione hardcoru, bardziej subtelne i delikatnie to nie coś, co zobaczymy w filmach z Rocco - ma się przede wszystkim podobać dziewczyną, więc dostaniemy buziaki na zachętę, lekkie smaganie pejczem, delikatne wiązanie nadgarstków i penetrację waginalną. Ja się na nich trochę nudziłem - za długie i zbyt mało wymyślne, chociaż lodzik Allie Haze w wannie, czy scena, w której gość w lateksowej masce obsługuje cycatą MILFetkę-dominę były niczego sobie.
Moim zdaniem ekranizacja "50 Twarzy Greya" jest trochę zbyt nijaka, aby okazała się prawdziwym hitem. Sięgną po nią zapewne głównie miłośniczki książki, które wzdychały czytając o losach Anastazji. A wystarczyłoby dodać nieco fistingu analnego (o, którym wzmianka jest w książce), aby nieco poszerzyć grono odbiorców.
Trailer:
Podobne filmy:
Dodaj komentarz:
Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz
Film nie otrzymał ani jednej nominacji, więc żadnej statuetki nie zdobędzie.
jeżeli dobrze rozumie, to film w sam raz do obejrzenia z dziewczyną
Jeśli nie obejrzycie wspólnie, to się nie przekonasz. Ja osobiście bym odradzał tą fatalną parodię, ale może Twoja partnerka będzie zachwycona. Zapal świece, rozrzuć płatki róż i włącz film. Nawet jak jej się nie spodoba, to liczą się przecież dobre chęci.
Porno Online 2007-2022
Zabrania się kopiowania fragmentów lub całości opracowań i wykorzystywania ich w publikacjach bez zgody twórców strony pod rygorem wszczęcia postępowania karnego.