Druga połowa lat 90-tych ubiegłego stulecia to czas w którym zaczynałem poznawanie świata porno. Moim nieodłącznym kompanem w przeglądaniu pism typu "Nowy Wamp" czy "Extasy" był mój brat Kacper. Ileż to godzin spędzaliśmy na opowieściach o Helen Duval, Carolyn Monroe i najbardziej kultowej Dalili. To właśnie Dalile wspominam z największym sentymentem, zresztą cały polski naród przez lata traktował ją jak królową porno, nawet wielka Jenna Jameson w czasach swojej największej popularności, nie zdołała zepchnąć Dalili z pierwszego miejsca podium. "Top Mission: The Testament" jest filmem w którym Marokańska piękność udziela się w jednej scence, ale jakże zapamiętywalnej.

Film zaczyna się dość intrygująco. Widzimy mężczyznę, sporządzającego tajemniczy mikrofilm, który ukrywa w siedzeniu w kabinie samolotu. Po chwili zostaje złapany przez wojsko i poddany torturom, a na koniec zastrzelony. 14 lat póżniej poznajemy Mela
Rossa (Zenza Raggi), który okazuje się bratankiem zastrzelonego mężczyzny. Właśnie wybiera się do pani notariusz (w tej roli Dalila), żeby odebrać testament swojego stryja. Dzięki dokumentowi dowiaduje się że stryj odkrył, kto naprawdę zamordował Johna Kennedyego. W papierach jest także informacja, gdzie Mel ma szukać owy mikrofilm. Od tej chwili akcja nabiera rozpędu. Poznajemy najlepszego przyjaciela Mela, który będzie chciał oszukać swojego kumpla i jako pierwszy dobrać się do mikrofilmu, oraz tajemniczego Pana X (w tej roli znakomity jak zawsze Giancarlo Bini) który okaże się ważną personą w tej grze.

"Top Mission" jest filmem przepełnionym klimatem charakterystycznym dla produkcji z wytwórni XY Pictures, szczególnie tych kręconych przez Ralfa Scotta. Warto zwrócić uwagę na rolę Dalili, która w tamtym czasie pracowała wyłącznie ze Scottem. Jej rola choć niewielka wyróżnia się zdecydowanie na tle innych, bez polotu prezentujących się aktorów. To samo z pieprzeniem. Dalila jest cholernie sexowna i nawet mimo tej szczeciny na piczy jest to scena, którą potrafię obejrzeć kilka razy z rzędu. Szkoda tylko że w tym filmie możemy oglądać tylko jedną akcję z tą genialną aktorką. Myślę że gdyby twórcy pokusili się o większą rolę dla tej egzotycznej piękności, to "Top Mission" zyskałby o wiele więcej.

Sceny porno nie są najmocniejszym punktem filmu, może oprócz pierwszej akcji i wspomnianej scenki z Dalilą, która lśni niczym diament na tle pozostałych. Oczywiście nie brakuje analu, ale to już standard jeżeli chodzi o produkcje Ralfa Scotta. Za parę lat pokaże w swoim filmie jako pierwszy (podobno?) podwójną penetrację analną (Klasyczny "Major's Lady"). Reżysersko jest to jeden z lepszych filmów Scotta. Widać że się porządnie przyłożył do jego produkcji. Często zmieniają się scenerie, raz jest to baza wojskowa, innym razem bar czy dyskoteka.

Opowiedziana historia jest jedną z najlepszych w historii tego reżysera. Tym razem za scenariusz nie był odpowiedzialny Giancarlo Bini, (co zdarzało się bardzo często), a Don Morton. Muszę powiedzieć, że spisał się na medal, a to w połączeniu z porządną realizacją daje naprawdę udany film. Muszę jeszcze wspomnieć o znakomitej muzyce, która choć jest zlepkiem melodii z innych filmów Scotta, to i tak zasługuje na maksymalną notę.

Dla mnie coś cudownego. "Top Mission: The Testament" to film, który dla wielu może okazać się ideałem, zwłaszcza tych, którzy kochają lata 90-te. Film godny polecenia nie tylko fanom Dalili (chociaż oni zapewne wielokrotne go obejrzeli) ale i wszystkim, zakochanym w dobrym Europejskim porno. Świetny film.