Tonyego Del Duomo poznałem już jakiś czas temu, jeszcze przed ukazaniem się jego najsłynniejszego dzieła czyli "Guwernantki" ze znakomitymi rolami Reginy Ice i Horsta Barona. Szkoda tylko, że po ukazaniu się kilku dobrych produkcji dla Video Marc Dorcel zakończył współpracę z Francuskim gigantem. Szkoda jest tym większa, bo jego ostatnie produkcje były coraz lepsze i była szansa, że zastąpi kilku znakomitych realizatorów takich jak chociażby Michel Ricaud czy nieżyjący Alain Payet. Niestety życie jest jakie jest i musimy cieszyć się z takich banałów bez ikry jak te, które serwuje w ostatnim czasie Max Candy. Ja wciąż czekam na kolejny wyziew Herve'a Bodilisa i coś w stylu "Casino No Limit", na produkcję z wielkimi jajami. No, ale dość tych wywodów, czas wziąć się za recenzje "La Chasse".
Poznajemy grupę znajomych, która spotyka się w wielkiej rezydencji przygotowując się do polowania na zające. Podczas kolacji towarzyszące im dziewczyny wpadają na genialny pomysł, żeby zamiast tych niewinnych stworzonek mężczyźni urządzili polowanie na nie same, tyle, że zamiast rzezi faceci poobracają upolowane niewiasty. Wszystko układa się po myśli naszych bohaterów, dopóki narzeczona jednego z nich nie odkryje, że ukochany zamiast łowów postanowił w dużo atrakcyjniejszy sposób spędzić czas. Wtedy do akcji wkracza Ona - Oksana wraz ze swoją znajomą Jessicą.
Fabuła filmu jest prosta, żeby nie powiedzieć prostacka. Scenarzysta dał dupy na całej linii, nawet w kategorii filmu gonzo nie za bardzo się sprawdza. Bo jak taki "Animal Trainer 4" wchodzi bez przysłowiowej popitki, to tutaj nie ma przebacz jest po prostu biednie. Realizatorsko Tony Del Duomo nie mógł się popisać, choć ujęcia, w których widać piękno przyrody, leśne dukty, łąki i wzgórza, wszystko to spowite w pięknym jesiennym klimacie są ładne, co rekompensuje w pewnym stopniu banalną i szczątkową fabułę.
Scen seksu nie ma większego sensu opisywać ponieważ każda jest podobna do poprzedniej. Tak czy siak po obejrzeniu filmu wszystko zlewa się w jedną papkę. Scena otwierająca film to akcja z Claudią Rossi i Horstem Baronem. Mamy tu niezłą laskę, sex w różnych pozycjach i anal. Na koniec wytrysk na buzię z wypluwaniem spermy i to tyle. Dla mnie to europejski standard, zapamiętałem ją głównie dlatego że była pierwsza. Można wyróżnić także scenę kończącą "La Chasse" z Oksaną i dwoma panami. Tutaj możemy rozkoszować się podwójną penetracją i udanymi strzałami na twarz Oksany. Szczerze powiedziawszy nie potrafiłbym wskazać, które dymanko było najlepsze. Dobre rzemiosło bez finezji i tyle.
Aktorstwo jest, ale tak naprawdę go nie ma. Tylko Horst Baron się jako tako prezentuje, choć nie ma szans żeby rozwinąć w tym przeciętniaku skrzydła.
Tony Del Duomo mógł trafić do pierwszej ligi. W pewnym sensie się w niej znalazł za sprawą wspomnianej "Guwernantki", ale niestety nie poszedł za ciosem. Trochę szkoda, bo miał zadatki na artystę. "La Chasse" powstał w latach gdzie VMD nie wydawało już perełek na masowa skalę. Film nie odniósł jakiegoś oszałamiającego sukcesu i w sumie nie ma co się dziwić. Ale nie jest źle, ładne scenerie i francuska estetyka jakoś utrzymują "La Chasse" na powierzchni. Film można obejrzeć, ale nie żeby się zachwycać.
Dodaj do ulubionych
