Moire Candy to reżyser, który od pewnego czasu pnie się coraz wyżej w hierarchii porno reżyserów. Miałem z nim zawsze mały problem, jakoś brakowało mi w jego filmach tej wirtuozerii, jaką poszczycić się mogli wielcy twórcy francuskiej kinematografii erotycznej, szczególnie mam w pamięci najlepsze dzieła Alaina Payeta i Yannicka Perrina. Już początek filmu przytłacza widza mrocznym klimatem, który nijak ma się do wspaniałej atmosfery, znanej chociażby z "Labiryntu" Alaina Payeta.
Akcja rozpoczyna się pięć wieków przed naszymi czasami. Cecile (Melissa Lauren) wyrusza na przyjęcie organizowane przez Hrabiego Hildura, zostawiając swojego ukochanego samego w domu. Po przybyciu na miejsce Cecile zauważa, że stała się obiektem zainteresowania hrabiego. Po krótkiej rozmowie rozpoczyna się pierwsza rąbanka, goście nie pozostają bierni, a scenka jest całkiem soczysta i kończy się niezłymi spustami na różne części ciała pań biorących udział w orgii. Po powrocie do domu, bohaterka - jak gdyby nieświadoma tego co wydarzyło się w nocy - odkrywa ślady po ukąszeniu na swojej szyi. Pięćset lat później, Cecile jak nietrudno zgadnąć, żyje jako wampir i szuka sposobu na odmianę swojego losu. Jej sprzymierzeńcem okazuje się najstarszy syn Hildura - pełnokrwisty wampir.
Jeżeli wziąć pod uwagę wykonanie filmu to widać, że włożono w niego sporo kasy. Odwzorowanie tamtej epoki robi wrażenie, choć do przepychu takiej "Księżniczki i Dziwki" jeszcze daleka droga. Jedyne co mnie drażni to kondomy na fujarach bohaterów i takie drobnostki jak tipsy u niewiast, czy tatuaże nie pasujące do tamtych czasów. A samo aktorstwo - no cóż - jedynie Melisse Lauren należałoby wyróżnić. Zdecydowanie zdominowała cały film, choć reszta też spisuje się niczego sobie, ale tak naprawdę jest tłem do poczynań Pani Melissy. W scenach seksu brak jej jednak tego temperamentu, jaki posiadają Regina Ice i Tarra White, które w filmie nie mogą się wykazać ze względu na trzecioplanowe role, ale to, że dziewczyny są wirtuozkami - trzeba im to przyznać bez dwóch zdań.
Seks w pierwszej scenie zaczynał się bardzo ostro i nie można mu było odmówić intensywności, podobnie jest w pozostałych akcjach. Trzecia scenka jest jakby kopią pierwszej - też seks w większym gronie, tyle że czasy współczesne, no i możemy nacieszyć oko widokiem Tarry White. Ostry dynamiczny seks w jej wykonaniu to mistrzostwo, jak dla mnie najlepsza aktorka ostatnich lat. Chciałbym wyróżnić jeszcze jedno z ostatnich bzykanek, w którym to króluje Claudia Rossi. No i znowu cudowny seks i niezła laska w jej wykonaniu, może nie jest w tym taką mistrzynią jak chociażby Katsumi, ale i tak się to świetnie ogląda. Pozostałe cztery sceny również trzymają wysoki poziom, można czasami jedynie ponarzekać na ich długość, ale ogólnie jest naprawdę dobrze.
"Rytuał" zasługuje na miano porządnie nakręconego filmu pornograficznego, pomimo , że w tym samym czasie Francuzi nakręcili przynajmniej kilka lepszych filmów, to właśnie "Rytuał" otrzymał nagrodę na HOT D'OR, dla najlepszej produkcji Francuskiej. Film polecam, bo Francuzi nigdy nie zawodzą na
tym polu