Digital Playground atakuje z kolejnym odcinkiem mojej ulubionej serii. Tym razem będziemy mieli przyjemność oglądać w akcji dzielny oddział straży pożarnej.

Dotychczas jedynym filmem traktującym podobną tematykę, jaki oglądałem był bardzo dobry "Flashpoint" z Jenną Jameson w roli głównej, tak więc moje oczekiwania odnośnie "Body Heat", były bardzo wysokie, tym bardziej po świenych wcześniejszych częściach serii (m.in. "Cheerleadres", "Nurses").
Film rozpoczyna się zlepkiem archiwalnych scenek z akcji strażackich. Ta walka z ogniem w połączeniu z nostalgiczną muzyką wywołała u mnie delikatne wzruszenie, czego za cholerę nie spodziewałem się oglądając film porno. Na szczęście nim zdążymy uronić łzę, wstęp dobiega końca i naszym oczom ukazują się seksowne aktorki, które każdy bez problemu powinien skojarzyć z innych hitów Digital Playground. Hasło reklamowe tego filmu brzmiało: "ogień jeszcze nigdy nie był tak gorący". Nie ma się, co dziwić, bo w rolach głównych pojawiły się takie dziewczyny jak Jesse Jane, Riley Steele, czy Kayden Kross, które rewelacyjnie prezentują się w strażackich uniformach, a te (jak już zresztą Digital Playground nas zdążyło przyzwyczaić) są rewelacyjnym odzwierciedleniem oryginałów).

Akcja filmu zaczyna się w strażackiej remizie. Nikt tutaj nie poszedł na łatwiznę i wszystko wygląda tak jak powinno. Mamy zjazdową rurkę na niższy poziom, kilka gabinetów, świetlicę, siłownię, prysznice, do tego dochodzi fakt, iż aktorzy przemieszczają się autentycznymi wozami strażackimi.
Jeśli chodzi zaś o fabułę, to twórcy postawili zdecydowanie na dramat. Już wspomniana przez mnie początkowa scenka może rozczulić, a jakby tego było mało już na dzień dobry jedną z głównych postaci dotyka tragedia, w postaci śmierci ukochanego, który pełnił funkcję sapera. Jakby tego było mało, strażakom zaczyna brakować pieniędzy i przed oczyma pojawia się widmo zlikwidowania remizy i to w momencie w którym w mieście grasuje szalony piroman grany przez Evana Stone'a, który o dziwo w tym filmie nie pojawił się w ani jednej porno scenie.

A propos scen porno, to niestety bardzo mnie zawiodły. W przeciwieństwie do wcześniejszych części serii, są zbyt długie, nudne, monotonne i strasznie schematyczne. Praktycznie każda wygląda tak samo, prócz jednej w której dwóch facetów zabawia się z jedną dziewczyną. W tej scenie mmf pojawiła się Katsuni, która wystąpiła w podobnej scenie w filmie "Fly Girls". Tym razem jest to bardzo dobra scena, wręcz najlepsza w całym filmie. Fani analu będą tradycyjnie zawiedzeni, bo go w tym filmie nie zobaczą, najbardziej to boli we wspomnianej już przeze mnie scenie mmf. Do tego dochodzą bardzo słabo wykonane faciale, które omijają twarze aktorek, jakby skierowane były zupełnie gdzieś indziej. Na zakończenie tradycyjnie będziemy mieli małą orgię, która również mi do gustu nie przypadła, ani trochę.

Pomimo świetnego wykonania i genialnej obsady, ten film jednak sporo mnie zawiódł. Nudne, schematyczne sceny porno i brak analu to jego największe minusy. Nie zmienia to jednak faktu, że "Body Heat" powinien się znaleźć w kolekcji każdego fana porno tak, jak wszystkie pozostałe pięć części serii.