Kobieta to archetyp delikatności i subtelności, płeć słaba, niewinna, niezdolna do żadnych aktów agresji. Jednak skrzywdzona, poniżona i zbrukana potrafi się przeistoczyć w krwiożerczą modliszkę, heroinę rządną sprawiedliwości i zemsty za doznane krzywdy. Mimo, iż tematyka kobiet przemieniających się z ofiary w oprawcę jest niezwykle ciekawa bardzo rzadko zagląda do branży porno, a szkoda. Reżyser B. Skow postanowił zapełnić lukę, a zrobił to w fenomenalnym stylu.

Jesse (Nikki Jane) to młoda, silna dziewczyna, która zarabia walcząc w podziemnych walkach z innymi kobietami. Pewnego razu, gdy wraca ze swoim mężem z jednej z walk zostaje ogłuszona i porwana przez zamaskowanych napastników. Gdy odzyskuje przytomność okazuje się, że jest w jakiejś bazie, którą prowadzą kobiety. Ich przywódczyni (Krissy Lynn) przeprasza Jesse za niecodziennie metody sprowadzenia i wyjawia cel organizacji. Wszystkie tamtejsze dziewczyny łączy jedno: zostały zgwałcone, bądź skrzywdzone w inny sposób przez mężczyzn. Teraz porywają napastników i mszczą się na nich na oczach ich ofiar, a także werbują podobne im niewiasty. Początkowo Jesse nie jest skora do współpracy jednak szybko się aklimatyzuje pośród nowo poznanych partnerek. Wkrótce Jesse będzie musiała się zmierzyć z własnymi demonami, a będą one miały znajomą twarz.

Bardzo ciekawy film z dość interesującą fabułą, a przynajmniej (w miarę) oryginalną fabułą w ostatnim zalewie porno parodii. Napisałem "w miarę", gdyż podobne scenariusze z pod znaku rape & revenge widzieliśmy już w kinie parokrotnie. "The Condemned" najbardziej przypomina "Naked Vengence" z 1985 roku, w którym to kilka zgwałconych kobiet formuje obywatelski oddział eliminujący napastników kobiet, czy też jego bardziej radykalną, skrajnie feministyczną, czy wręcz mizoandryczną wersję "A Gun For Jennifer" (1996). Dla miłośników tego typu kina będzie to całkiem przyjemna rozrywka.

Wykonanie "The Condemned" stoi na wysokim poziomie. Może to nie jest produkcja na miarę niemalże mainstreamowego "Sex Files 2", czy kręconego z rozmachem "Pirates", bądź "Malice in Lalaland", ale nadal trzyma wysoki poziom realizacji. Do scenariusza, pracy kamer, muzyki, czy montażu nie można mieć większych zastrzeżeń. Także aktorstwo stoi na niezłym poziomie. Nie ma może specjalnych wyżyn, czy kreacji oskarowych, ale co najważniejsze nie bije po oczach sztucznością zachowań i odgrywanych emocji. Wystarczy spojrzeć na takie Nikki Jane, która z początku nieufna porywaczkom z czasem staje się jedną z nich, Krissy Lynn jako pewną siebie przywódczynię gangu, czy akompaniujące im Kimberly Kane, czy Faye Reagan, aby zobaczyć z jak dobrą obsadą mamy do czynienia. Faceci również dają z siebie wszystko: Ben English jako zatroskany mąż uprowadzonej głównej bohaterki to jedna z lepszych ról 2010 roku, a towarzyszący mu Anthony Rosano jako także radzi sobie bardzo dobrze.

Przy tak dopracowanym filmie nie było mowy o kiepskich scenach porno i tak było w istocie. Muszę przyznać, że były to najlepsze sceny szturchane, jakie ostatnio widziałem i chyba najlepsze w tym roku. Jest ich, aż 9 i są bardzo różnorodne. Zaczynamy od Nikki Jane i Bena Englisha z początku zaczynających spokojnie, a kończących porządnym analem. Potem oralna księżniczka Kimberly Kane robiąca deep throaty na Anthonym Rosano. Następnie James Deen obracający Faye Reagan z każdej strony, a ta odwdzięczająca się mu doskonałym blowjobem... Zobaczymy także dwie niezłe sceny lesbijskie, gorącą scenę mff, doskonałe cumshoty, a także double penetration (!), które nieczęsto zdarza się w pornosach z fabułą. Fani doborowego porno (i analu!) będą zachwyceni!.

"The Condemned" to kawał solidnego kina i jeden z najlepszych filmów porno 2010 roku. Mimo zawrotnego czasu trwania (prawie 4 godziny) ogląda się go jednym tchem. Polecam wszystkim fanom fabularnego porno, którzy znudzili się n-tym filmem z serii "This Ain't...", czy "...XXX Parody".