Budding of Brie, The

Po trupach do celu - niezbyt piękne przesłanie, ale jakże prawdziwe. Dla wielu osób jest to wręcz dewiza życiowa, w myśl której postępują, rzadko kiedy mając na względzie zasady moralne. Jeśli dodamy do tego chorą ambicję i zawiść otrzymamy obraz osoby, której nie chcielibyśmy spotkać na swej drodze, ale prędzej czy później los nam z takimi ludźmi zetknie. Dzisiejsze społeczeństwo karmione jest wszak hasłami głoszącymi, że liczy się wyłącznie sukces. Nikt nie pyta zwycięzcy czy walczył uczciwie, co jedynie potęguje wzrost negatywnych zachowań wiernie powielanych przez marionetki, zwane ludźmi. W przypadku chęci odniesienia spektakularnego sukcesu, przysłowie exitus acta probat (cel uświęca środki), nabiera całkiem nowego znaczenia. Główna bohaterka omawianej produkcji postanowiła osiągnąć upragniony cel dążąc do niego... po fiutach. Niezbyt chwalebne podejście... ale jakże skuteczne.



Brie Livingston pracuje jako kelnerka, ale marzy się jej kariera aktorska. Jedno przypadkowe spotkanie z Irą Danielsem odmienia jej życie na zawsze. Ira okazuje się być, bowiem agentem wielkiej gwiazdy filmowej - Diany Farnsworth i aranżuje spotkanie pomiędzy kobietami. Początkowo Brie jest onieśmielona samym obcowaniem u boku swojej idolki, ale szybko odnajduje się w nowej sytuacji. Od tej pory Brie skrupulatnie nawiązuje znajomości z kolejnymi szychami z filmowego światka, nie zapominając ani na moment o realizacji swojego nadrzędnego celu - zdobycia roli w filmie. Taki obrót spraw nie podoba się Dianie Farnsworth, która widzi w Brie rywalkę, której trzeba się za wszelką cenę pozbyć.



"The Budding of Brie" powstał w oparciu o wyśmienitą produkcję z lat 50tych w reżyserii Josepha L. Mankiewicza zatytułowaną "All About Eve" ("Wszystko o Ewie"). Warto wspomnieć, że obraz ten został nagrodzony aż sześcioma statuetkami Oscara, a kreacje aktorskie Bette Davis, Anne Baxter i George'a Sandersa przeszły do annałów światowej kinematografii. Na tle wspomnianych wirtuozów filmowego rzemiosła, obsada "The Budding of Brie" jawi się nam niczym grupka amatorów ze szkolnego przedstawienia, dyrygowanych przez reżysera o nadmiernej wyobraźni. I choć odwaga twórcy w zmierzeniu się z dziełem ponadczasowym zakrawa momentami na szaleństwo... w tym szaleństwie tkwi metoda. Dopracowany ze wszech miar scenariusz (z obowiązkowym twistem), dbałość o wiarygodne przedstawienie środowiska aktorskiego Nowego Jorku z lat 50tych, czy wreszcie ścieżka dźwiękowa stworzona przez Glenna Zottolę obejmująca jazzowe standardy, sprawiają, że niniejszy film wybiega daleko poza utarte schematy pornograficznej produkcji. Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że sceny seksu są tu jedynie zbędnym balastem...



...co z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Ambicja reżysera poniosła sromotną klęskę w starciu z rzeczywistością. To, co jeszcze dekadę wcześniej zachwycało widzów (nowatorskie produkcje braci Mitchellów), tym razem okazało się być czymś niezrozumiałym, a może po prostu niepotrzebnym? Lata 80te to wysyp produkcji, w których znacznie mniejszą uwagę przywiązywano do fabuły i oryginalności pomysłów. Od tej pory nastawiano się głównie na zysk, a ten miały zagwarantować nowe twarze i potężna dawka bezpruderyjnego seksu. "The Budding of Brie" nie spełniał powyższych wymogów, przypominając bardziej zakurzony relikt z przeszłości, o którym więcej dyskutowali w kuluarach krytycy, aniżeli widzowie. Paradoksalnie rzecz ujmując, niniejsza produkcja powieliła losy swojego wybitnego poprzednika. ''Wszystko o Ewie'', choć zachwyca po dzień dzisiejszy odbiorców, to ogromny sukces artystyczny nigdy nie przełożył się na popularność i sławę, które zyskały "Casablanca" bądź "Przeminęło z wiatrem".

Trailer:

Dodaj komentarz:
Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz