"Wszyscy faceci są tacy sami". Jeden z wielu stereotypów, który jest powtarzany niczym mantra przez tabuny kobiet. Kobiet, które zaznały w swoim życiu wielu upokorzeń, jak również i przez te, względnie szczęśliwe, które mają żal do partnera o dziesiątki przyziemnych spraw. Jako, że stereotypy są tak silnie zakorzenione w naszych umysłach, nawet maksymalne zaangażowanie mężczyzn we wspomniane, przyziemne sprawy, nie poprawiło by zapewne ogólnego wizerunku faceta - osoby stale popełniającej błędy. I pomyśleć, że sami zdajemy sobie sprawę ze swoich niedoskonałości, a z taką łatwością przychodzi nam ocenianie innych. Rozważania na temat "pokręconej" natury człowieka odłóżmy jednak na bok i przyjrzyjmy się losom Kate Harrison, która na swej drodze spotkała samych nieodpowiednich mężczyzn.
Kate Harrison - szanowana i lubiana nauczycielka, której życie uległo całkowitej przemianie, tuż po tym jak zdecydowała się zacieśnić stosunki z jednym ze swoich uczniów. Pomimo zapewnień młokosa o utrzymaniu ich grzesznego sekretu w tajemnicy, Kate wiedziała, że właśnie rozpoczął się nowy etap w jej życiu. Nowy, ale czy aby na pewno lepszy? Kolejni partnerzy okazują się być równie nieodpowiedzialni jak nastolatek, który zapragnął przeżyć chwile rozkoszy z nauczycielką. Na nic zdają się ich zapewnienia o miłości, o chęci budowania wspólnej przyszłości. Rozczarowana kolejnymi związkami, sfrustrowana niepowodzeniami, Kate traci ostatecznie wiarę w mężczyzn i w to, że ma szansę bycia szczęśliwą.
Mocno depresyjny wydźwięk produkcji sprawia, że widzowie, którzy sięgną po Easy zamiast nabrać energii do łóżkowych igraszek, raczej smętnie spojrzą na partnera i... obrócą się na drugi bok. Jeszcze bardziej, mniej wyraziste miny, będą mieli sceptycy, dla których film pornograficzny to wyuzdane sceny porno i potraktowana po macoszemu fabuła. Otóż nie tym razem, moi mili. Reżyser Anthony Spinelli lubował się w filmach przesiąkniętych olbrzymim ładunkiem emocjonalnym i tak jest również w przypadku Easy. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że obraz ten sprawdza się idealnie w roli wyciskacza łez, a u niektórych kobiet może przywołać w pamięci... niemiłe wspomnienia. Ciężko uznać to za pozytywny aspekt produkcji, ale sam fakt, że film jest niezwykle realistyczny i potrafi silnie oddziaływać na odbiorcę, świadczy o wysokich umiejętnościach twórcy w kreowaniu obranej przez siebie atmosfery, nawet jeśli bliżej jej do moralizatorskiego dramatu, aniżeli tradycyjnej erotyki.
Cała fabuła krąży wokół Kate (w tej roli Jesie St. James) i podobnie jest w przypadku scen łóżkowych. To Jesie St. James jest bez dwóch zdań główną gwiazdą produkcji, ona najczęściej zdejmuje ciuszki i to sceny z jej udziałem przykuwają najbardziej uwagę widza do ekranu. Na szczególne wyróżnienie zasługuje przede wszystkim jej duet z Richardem Pacheco, który wciela się krnąbrnego nastolatka, który nie cofnie się przed niczym (włącznie z przystawieniem noża do gardła ofierze), żeby posiąść seksowną nauczycielkę. Niemniej intrygującym pomysłem jest uwiedzenie niewidomego stroiciela fortepianów, który pomimo całej swojej ślamazarności okazuje się być niezłym kochankiem, na dodatek z dość zaskakującymi upodobaniami. Otóż nasz dzielny ekspert od fortepianu, uwielbia czuć kobiece palce głęboko w swoim odbycie. Innych, równie ekscentrycznych pomysłów tutaj nie uświadczymy, ale zwolennicy, głównie miłości francuskiej, nie powinni poczuć się specjalnie rozczarowani.
"Easy" to jeden z pierwszych filmów w jakich wystąpiła Jesie St. James i z pewnością udział w tej produkcji stał się punktem zwrotnym w jej karierze. Doskonale układająca się współpraca z reżyserem Anthonym Spinelli zaowocowała zaś angażem w "Talk Dirty to Me", gdzie Jesie wystąpiła u boku samych gwiazd ówczesnej branży porno (John Leslie, Juliet Anderson, Richard Pacheco), szybko stając się ulubienicą publiczności. I choć nie był jej pisany sukces na miarę osiągnięć Seki czy Marilyn Chambers, to nadal pozostaje w pamięci wielu widzów.