Jak wygląda polski rynek porno każdy wie. Prawie nie wygląda, a jak już wygląda to bardzo mizernie. Powiedzenie mówi, że jesteśmy 100 lat za Murzynami. Jeżeli chodzi o rynek pornograficzny to jesteśmy za nimi o wiele dalej.

Fabuła niby jest, ale składa się na nią ledwie kilka scen i mało rozbudowane dialogi. Anka ma dość pracy w wiejskim warzywniaku. Marzy jej się świat i kariera. A, że nasza Anka jest nimfomanką postanawia wyjechać do miasta i rozpocząć pracę w filmach dla dorosłych.

Seks stoi na marnym poziomie. Gdyby ludzie pierdolili się tak w rzeczywistości to rasa ludzka by dawno wyginęła, bo nikomu nie chciałoby się rozmnażać. Mamy tu kilka scenek damskomęskich zawierające oral i góra dwie pozycje, czworobok z trzema typami i Anką w jacuzzi oraz lesbijski trójkąt pełen zabaw dildosami i wibratorami. Występuje tu nawet anal. Nadmienić muszę, że ten lesbijski trójkąt wypada najkorzystniej. Nie, żeby tam się działo coś ciekawego, ale na szczęście nie będziemy musieli patrzeć na tych niezdarnych gości. Wszystkie sceny są strasznie nieudolne, nudne i kiepsko sfilmowane, nie ma w nich żadnego pazura, czy dynamiki.

Na szczególne wyróżnienie zasługuje scena, w której przyjaciółka Anki (cytata niewiasta o urodzie nordyckiej mleczarki) ze swoim facetem rozpoczynają harce na leśnej polanie. Czegoś tak zabawnego (strasznego?) to jeszcze, w pornolu nie widziałem. Parka się jebie na łonie przyrody, a jest przy tym zżerana przez dziesiątki komarów, które ich obsiadły na całym ciele. Pozycja nie zdąży się zmienić 2 razy, a nasi bohaterowie będą już cali w wielkich, czerwonych bąblach :D. Cóż za poświęcenie. Nie drapałem się tak podczas seansu od czasów "Arachnofobi" z Jeffem Danielsem.

Dziewczyny nie są zbyt ładne. To takie typowe lachony pod 30stkę z agencji towarzyskiej skryte za toną tapety i setkach sesji na solarium. Występuje tu jednak
polska gwiazda porno Mona De Lux.
Jeszcze lepiej jest w przypadku facetów, na których składają się jegomoście oderwani granatem od pługa z Kraju Kwitnącej Bulwy. Wszyscy jak jeden mąż z odstającymi uszami, tu i ówdzie więzienne dziary (wyrok był pewnie za kradzież ziemniaków), oraz miękkie fiuty, które na silę muszą wpychać w znudzone partnerki. Nie wszyscy są jednak wieśniakami, dwóch typów podejrzewam o lekkie upośledzenie umysłowe (przyczajcie typa, który przychodzi do kina dla dorosłych, w którym zatrudniła się Anka :D).
Nie będę pisał o żenującym poziomie gry aktorskiej, niepasującej muzyce, lichej pracy kamer, czy ascetycznych lokalizacją, bo nie kopie się leżącego.

Nie wiem ile wynosił budżet tego dzieła, ani na, co on poszedł, ale ten film pokazuje kilka smutnych faktów:
1. Jeszcze przez najbliższych kilkanaście lat w Polsce nie powstanie film dla dorosłych z prawdziwego zdarzenia.
2. Niestety i o zgrozo pomimo tych wszystkich minusów "Szaleństwa Anki Nimfomanki" to i tak jeden z najlepszych filmów porno nakręconych w naszym kraju.
3. Jeszcze przez dziesiątki lat "Rocco Invades Poland" będzie najwybitniejszym "polskim" pornolem.