Podczas, gdy niektóre wytwórnie zajęły się całkowicie kręceniem porno parodii klasycznych filmów i seriali, inne obrały nieco trudniejszą ścieżkę i wybrały produkowanie filmów z fabułą niebazującą na żadnym wcześniejszym pomyśle. Nie jest to łatwe zadanie i filmy takie realizatorsko często stojące na wysokim poziomie fabularnie prezentują się miernie. Czy tak też było w przypadku "Heaven" Vividu przekonacie się w poniższej recenzji.


Lonzo (Tommy Gunn) i Teddy (Hershel Savage) prowadzą dobrze prosperujący klub ze stripteasem. Pewnego dnia zgłasza się do nich nowa dziewczyna, Heaven (Hillary Scott). Lonzo po jednym z występów dziewczyn na wieczorze kawalerskim (na którym oczywiście dochodzi do bzykanka) odwozi Heaven do domu, co przeradza się w burzliwy związek. W międzyczasie dowiadujemy się, iż Lonzo wisi spore pieniądze ludziom, którym nie karze się czekać. Tony (Tom Byron), jego kolega, który jest pośrednikiem między wierzycielami składa mu propozycję, aby zlikwidował swojego współpracownika Teddyego w zamian za kasację długu. Początkowo nie godzi się na to, ale gdy dowiaduje się, że Teddy naszprycował narkotykami i zgwałcił Heaven postanawia wymierzyć karę. Nie wie jednak, że także Tony ma oko na jego dziewczynę.


Jak widać fabuła jak na pornosa jest całkiem skomplikowana, ale jak zwykle pozostaje zbyt mało dynamiczna. Gdyby ubrać ją w ciekawsze szaty, dodać akcji, nieco więcej strzelanin, bądź mrocznej atmosfery wyszedłby przyzwoity thriller, a tak dostajemy leniwie toczący się dramacik w gangstersko-dziwkarskim otoczeniu.
Realizacyjnie film jest bez zarzutu: praca kamer, oświetlenie i aktorstwo stoją na dobrym poziomie. Na szczególne wyróżnienie zasługuje męska część obsady: Tommy Gunn jest bardzo naturalny i ekspresyjny w swej grze, Hearshel Savage jak ulał pasuje do roli właściciela klubu traktującego kobiety jak przedmiot, a Tom Byron pomimo swojego wiejskiego wąsa, który wyszedł z mody 30 lat temu radzi sobie równie nieźle.


Dziewczyny natomiast zbyt wiele nie mają do grania z wyjątkiem m może Hillary Scott, która nie jest dobrą aktorką. Zupełnie nie wczuwa się w rolę - trójka facetów zabiega o jej względy, poniżają ją, źle traktują, ostatecznie mordują się, a ona pozostaje zupełnie bez wyrazu, jak lalka. Sprawia wrażenie jakby miała w dupie to, co się z nią dzieje. I faktycznie, co nieco w dupie to ma, bo w każdej scenie porno z jej udziałem jakiś kutas musi się w niej obowiązkowo znaleźć.


Porno natomiast stoi na wysokim poziomie. Dziewczyny są walone, aż miło. Dostajemy całkiem dużą dawkę kakaowego oka. Scott jak wspomniałem wali się w kuper przy każdej okazji, ale to Lanny Barbie gra tu jednak pierwsze 'analne skrzypce'. Nie dość, że ta czarnowłosa panienka z dużymi cyckami prezentuje się bardzo miło dla oka (o wiele bardziej niż Scott) to także każda scena z jej udziałem to penetracja trzeciej dziurki. Prócz tego mamy kilka scen grupowych, jednak z niewykorzystanym potencjałem drzemiącym w seksie z kilkoma osobami. Sceny szturchane jak na mój gust są także zbyt krótkie, jedna nawet się zaczyna dosłownie sekundy przed spustem!


Dość nierówny film. Z jednej strony mamy całkiem niezłe aktorki, dobrze grających aktorów, dobre pieprzenie z mocnym akcentem na anal, oraz rzetelne wykonanie, z drugiej jednak fabuła przez swoją statyczność może nudzić, a sceny porno pozostawiają jednak niedosyt. Ocena mimo to całkiem wysoka, cieszy, że niektóre kompanie starają się stworzyć coś nowego, a nie żerować na znanych tytułach.