Ta recenzja skierowana jest do osób starszych, które pamiętają jeszcze czarno-białe produkcje z lat 50'. Dokładnie w 1951 roku na ekranach telewizorów zagościł serial "I Love Lucy", który z miejsca zyskał sobie olbrzymią sympatię widzów. Ciepła i humorystyczna opowieść o Lucy, jej mężu Rickym oraz właścicielach domu: Ethel i Fredzie bawiła widzów przez prawie całe lata 50'. Dziś, pomimo, że aktorów wcielających się w główne role nie ma już dawno z nami, a sam serial coraz rzadziej jest pokazywany w TV, widzowie na samo wspomnienie przygód zwariowanej Lucy rumienią się i wybuchają śmiechem. Nie da się ukryć, że "I Love Lucy" miał w sobie pewną magię, której próżno szukać nawet w najlepszych serialach z lat 80' czy 90'.

W momencie, kiedy Hustler ogłosił prace nad parodią "I Love Lucy" niewielu było widzów, którzy byliby zaskoczeni. Skoro pojawiły się nam już znacznie mniej popularne i lubiane seriale, to zajęcie się przygodami Lucy było jedynie kwestią czasu. Czy twórcom udało się jednak udźwignąć olbrzymią presję i stworzyć film, który choć w drobnym stopniu mógłby się równać z pierwowzorem?

"Everybody Loves Lucy" opowiada nam o uroczystym wieczorze w restauracji i jego dziwnych następstwach. Kiedy Lucy opuściła stolik i zmierzała do toalety nie przeczuwała, że czeka ją niesamowita przygoda. Jej rozmyte wspomnienia, kończą się na pobycie na stole operacyjnym w statku kosmicznym, gdzie została poddana głębokiej penetracji przez kosmitów. I pewnie ta historia mogłaby się okazać jedynie dziwacznym snem bądź też koszmarem, gdyby nie pamiątka, jaką pozostawili po sobie obcy na ciele Lucy. A jest nią tatuaż z pamiętnym napisem "cum here".

Jak łatwo wywnioskować po tym krótkim opisie, Hustler nie poświęcił większej uwagi fabule. Wydarzenia dzieją, się co prawda po sobie, ale niewiele jest w nich sensu, a krótkie i nieistotne dialogi nie pomagają wczuć się widzowi w rozwój akcji. W zamian za to mamy dość rozbudowane sceny porno, w których prym wiedzie Audrey Hollander wcielająca się w postać Lucy. Niestety, jest to jednocześnie największym mankamanet tego obrazu. Audrey Hollander, pomimo, że ma około 30 lat ucharakteryzowana jest na dojrzałą 40latkę. Co za tym idzie, ciężko żeby taka osoba przykuła uwagę młodszych odbiorców, którzy zachwycają się nienagannymi sylwetkami młodych gwiazdeczek o twarzach aniołów. To jednak nie wszystko. Hollander specjalizuje się głównie w odbywaniu stosunków analnych. Dość bogata kariera aktorska obfitująca w mnóstwo penetracji odbytu, pozostaje niestety nie trudna do zauważenia. W jednej ze scen mamy okazję obserwować podwójną penetrację jej anusa i... skłamałbym jeśli bym powiedział, że aktorka cokolwiek odczuwa. I kiedy nie spodziewałem się, że mnie ta produkcja jeszcze czymś zaskoczy, to Hustler wymyślił sobie iście kuriozalny finał. Jest to trójkąt pomiędzy Lucy, Ethel a Rickym. Jeśli nie wzbudza w Was zbyt miłych odczuć 40 letnia Lucy, to co powiecie na 50 letnią Ethel? Tak, tak wiem... zaczyna się nam robić powoli gruppen sex emeriten.

Na samym początku recenzji napisałem, że jest ona skierowana dla widzów starszych. Jeśli dodam, że sam film jest w wersji czarno-białej (na szczęście na dysku znajduje się również wersja kolorowa), to chyba mamy już pełen obraz kto powinien sięgnąć po tą produkcję. Jeśli masz w pamięci "I Love Lucy" i lubisz oglądać dojrzałe mamuśki w akcji, to jest to propozycja w sam raz dla Ciebie. Jednakże, jeśli jesteś znacznie młodszym odbiorcą, to seans z tym filmem może się okazać dość poważną traumą. Wybór pozostawiam Wam wszystkim drodzy czytelnicy...