Dosłownie kilka dni temu, słynna wytwórnia Hustler poinformowała swoich fanów o zbliżającej się trzeciej części "Not the Brady's". Zanim jeszcze wszyscy zdążyli ochłonąć, na samą myśl, jakie to tym razem czekają nas atrakcje, nagle pojawił się kolejny news. Tym razem dotyczył on kontynuacji serii zatytułowanej: "Hustler's Untrue Hollywood Stories". Wszyscy Ci, którzy mieli nieprzyjemność oglądania "Hustler's Untrue Hollywood Stories: Lindsay Lohan" (2009) mogą już zacząć załamywać ręce. Nie wiedzieć, czemu, Hustler podjął się nakręcenia jeszcze kilku sequeli, każdy z inną gwiazdką show biznesu. W planach są już między innymi parodie życiowych skandali Jessici Simpson, Nicole Richie oraz Kimberly Stewart. Najwyraźniej czeka nas wysyp koszmarnych filmów. Jako pierwsi informujemy, więc o tym nadchodzącym zagrożeniu, a żeby nie brzmieć gołosłownie, zajmiemy się przygodami sławetnej Paris Hilton.
Czy jest na tym świecie ktoś, kto nie słyszał o słynnej, przyszłej dziedziczce fortuny Conrada Hiltona? Mam wrażenie, że Paris gościła już we wszystkich dostępnych magazynach, programach i stacjach radiowych. No może za wyjątkiem TV, ze słynnym znaczkiem Trwam. Otóż chluba Ameryki (ale jaja, nieprawdaż?), w niczym nie przypomina ułożonej dziewczyny, która zajmuje się domem, rodziną i pieskiem (żyje jeszcze to biedactwo w torebce Hiltonówny, czy zapomniała już o nim?). Wielka gwiazda, jak zwykła sama o sobie mawiać, zajmuje się karierą. Na tą chwilę z dość mizernym skutkiem. Jej najlepiej sprzedającą się produkcją jest "1 Night in Paris", notabene, nigdy nie zdobyła za niego Oscara, choć wszyscy fani zgodnie twierdzą, że mimika jej twarzy oraz języka, jest w tym filmie SZCZYTOWYM osiągnięciem. Ma za to na koncie 2 Złote Maliny, które świadczą o tym, że krytycy doceniają jej kunszt aktorski. Paris Hilton czasem również śpiewa... Wiem, wiem, wydać się to może dziwne, jak osoba mająca kilka promili we krwi, jest w stanie wydobyć z siebie czysty głos. Cóż, z pewnością jest to nie lada zagadka, na którą ja niestety również nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi. Najwyraźniej jednak, także i Paris miewa problemy ze śpiewem, bo w momencie zatrzymania przez policję nie udało się jej uniknąć kary. Latka lecą (uwierzycie, że ma już 28 na karku?), a Hilton nadal pragnie zwracać na siebie uwagę całego świata, niczym małe dziecko. Chociaż... jak to mawiają niektórzy - "dzieckiem jest się do końca życia". Najwyraźniej Paris wzięła sobie te słowa do serca i co noc kładzie się do łóżka, trzymając w ustach coraz to większy smoczek...
Stuart Canterbury znany z porno parodii o losach Lindsay Lohan, tym razem poszedł całkowicie na łatwiznę. Fabuła niniejszego obrazu, to w gruncie rzeczy nieistotny wywiad, przeprowadzany z Paris (Eden Adams), w którym gwiazdka opowiada o niektórych wątkach z jej życia. Rozczarują się jednak Ci, którzy oczekują jakichś trafnych aluzji czy zabawnych dialogów. Wszystko zostało spłycone do minimum i po 2-3 głupawych zdaniach, aktorzy przystępują od razu do uprawiania seksu. Niestety, także i tutaj nie ma za bardzo, na czym zawiesić oka. Wszystkie sceny zostały nakręcone w dość karkołomny sposób, przy jak najmniejszym wykorzystaniu środków finansowych. Niech nie zdziwi, więc nikogo fakt, że lokalizacje są skrajnie ubogie, charakteryzacji nie ma prawie w ogóle, a nawet oświetlenie jest tak liche, że niewiele widać, co się dzieje ciekawego na ekranie. Aktorzy obrali sobie pozycje głównie na stojąco, co jest niezbyt wygodne ani dla nich, ani dla widza.
Co gorsza produkcja trwa te standardowe 90 minut i trzeba nie lada wysiłku, żeby nie usnąć przed zakończeniem. Wielki finał okazuje się być równie kiepski jak cała reszta. Eden Adams to sympatyczna dziewczyna, ale nie trzeba być ekspertem by zauważyć, że do niektórych koleżanek po fachu sporo jej jeszcze brakuje. Fatalnie prezentuje się również jej próba naśladowania prawdziwej Paris Hilton. Zawsze mi się wydawało, że zagrać idiotę nie jest aż tak trudno, a tu się okazuje, że nasza Eden nie udźwignęła ciężaru. Wszystkie sceny są strasznie monotonne, brak jakichkolwiek ciekawych przerywników, sprawia, że seans jest najzwyczajniej w świecie katorgą. W niczym to również nie przypomina tych cenionych produkcji Hustlera, które tak chętnie są kupowane przez widzów. Prawda jest taka, że większość filmików dorzucanych do magazynów dla dorosłych jest bardziej atrakcyjnych, aniżeli ten bubel.
Podobnie jak w przypadku omawiania "Hustler's Untrue Hollywood Stories: Lindsay Lohan" zastanawia mnie do kogo są w ogóle skierowane te filmy. Czyżby w USA faktycznie każdy marzył o spotkaniu z Paris Hilton czy Lindsay Lohan i obejrzeniu parodii, w której kobiety są ucharakteryzowane na te gwiazdeczki, zaspokaja w jakiś sposób te fantazje? Jeśli tak, to jest mi po prostu żal amerykanów. Mam cichą nadzieję, że Hustler przestanie się wygłupiać i powróci do produkowania jakichś wartościowszych filmów.