Całkiem niedawno na łamach serwisu, wspominaliśmy o powstającym "Malice In Lalaland", który zaprezentuje nam nieco ostrzejszą wersję Alicji w Krainie Czarów. Zanim do tego dojdzie, warto jednak przedstawić debiut Louisa Xyphera, zatytułowany "Hell Is Where The Party Is". Jak sama nazwa wskazuje tematem przewodnim tego obrazu będzie piekło. A skoro piekło, to i rozpalone do granic dziewczyny...
Pomimo, że film nie ma żadnej linii fabularnej to i tak, możemy go podzielić na swoiste rozdziały. Po każdej scenie seksu następuje chwila przerwy, obwieszczana czarną planszą z tytułem. Można się pokusić o stwierdzenie, że jest to pewna podróż po przedsionkach piekła, która zostaje uwieńczona dotarciem do samych piekielnych czeluści. To jednak nie rozwiązania fabularne stanowią o niezwykłej sile tej produkcji.

Już od samego początku, film zaskakuje widza niebywałą pracą kamery i niezwykle energicznym montażem. Wyobraźcie sobie na chwilę, że przed oczami macie teledysk na MTV, z tą tylko różnicą, że zamiast śpiewu i tańca widzicie niezwykle efektowny seks. Tak, jeśli chodzi o sceny seksu, to produkcja na naprawdę sporo do zaoferowania. W filmie pojawia się wiele układów, są sceny zarówno z samymi dziewczynami, jak i seks w większej ilości osób. To co najbardziej zaskoczy widzów, to fakt, że film do najdelikatniejszych nie należy. Bez zbędnych ceregieli dziewczyny z olbrzymią radością rozkoszują się seksem analnym czy też podwójną penetracją. Nie ma też mowy o jakimkolwiek gwiazdorowaniu. Dziewczyny chętnie oblizują członka, który dopiero co opuścił zakamarki anusa i dają się rżnąc w każdej pozycji, na jaką tylko mają ochotę partnerzy. Skoro już jesteśmy przy aktorkach to pojawiło nam się kilka bardzo znanych i lubianych dziewczyn pokroju: Angeli Dark, czy Sylvii Saint, ale jest również wiele debiutantek z Carmen Candy, Lucy Dark i Baby Rose na czele. To jednak nie wszystko. Z pewnością na każdym kroku daje o sobie znać potężny budżet, jakim dysponował Xypher. Rewelacyjnie dobrane lokalizacje, kapitalne stroje wszystkich aktorów i wreszcie ścieżka dźwiękowa. Ta ostatnia jest swoistym fenomenem. Została nagrana wyłącznie na potrzeby tego filmu i tworzy integralną część produkcji.

Powróćmy raz jeszcze do pracy kamery, bo to głównie ona sprawia, że obraz jest czymś unikalnym w świecie porno. Reżyser zastosował technikę znaną z teledysków, dzięki czemu udało mu się osiągnąć efekt dynamiki obrazu. Macie już dość patrzenia przez 5 minut jak dziewczyna obrabia pałkę jakiemuś kolesiowi? Tutaj nawet przez 5 sekund nie będzie się nudzić. Obraz cały czas jest w ruchu i stale jest wspomagany różnymi przybliżeniami, oddaleniami, czy też obrotem kamery. Tak na dobrą sprawę jedyna chwila wytchnienia następuje w scenach cumshotów, które zostają pokazywane na zwolnieniu. Jest to z pewnością strzał w dziesiątkę, który zyskuje coraz większe grono zwolenników.
Szczerze przyznaję, że film zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Zasiadając do seansu liczyłem na standardowego porniaka, może z nieco większą ilością podwójnej penetracji. Co prawda z opinii usłyszanych o produkcji można było wywnioskować, że film jest czymś oryginalnym, ale jakoś nie bardzo takie slogany budzą we mnie pozytywne odczucia. Nie do końca również udała się przygoda z nagrodami AVN, pomimo, że obraz był nominowany aż w 4 kategoriach.

Osobiście obawiam się tylko jednej rzeczy. Ten film łamie sporo zasad typowej produkcji dla dorosłych. Starsza część widowni może poczuć się mocno zaskoczona, że widzą przed sobą aktorów, którzy gibają się na wszystkie strony w rytm muzyki klubowej, coraz to szybciej zmieniając pozycję. W odróżnieniu od zwykłych ślizgaczy zmienia się tutaj także podejście odbiorcy do oglądanego obrazu. Ciężko w jakikolwiek sposób wczuć się w te sceny, jak to jest w przypadku, gdy widzimy zwykły, standardowy seks. Tutaj oglądamy film, w formie megaszybkiego pokazu slajdów, co dla jednych będzie fenomenem, dla innych zaś kompletnie niezrozumiałym pomysłem twórcy.

Na sam koniec nie obędzie się bez porównań. Przy okazji "Pirates", w szczególności części 2, coraz częściej słychać było głosy, że tak ma wyglądać porno XXI wieku. Jeśli skłonimy się ku tej teorii, to nie pozostaje nam powiedzieć nic innego, aniżeli, że "Hell Is Where The Party Is" może być wyznacznikiem dla produkcji XXII wieku. W dobie wszechobecnej elektroniki, niewiarygodnego postępu technologicznego obraz Xyphera jest jedynym powstałym do tej pory filmem, który umieszcza porno w nieznanym do tej pory miejscu. Czy reszta wytwórni i reżyserów pójdzie w jego ślady? To się jeszcze okaże...Na razie poczekajmy na "Malice In Lalaland", który miejmy nadzieję, potwierdzi wyjątkowy styl twórcy.