"Bacchanale" to ze wszech stron twór dziwny i wyjątkowy. Zacznijmy jednak od wyjaśnienia samego tytułu. Bacchanale to dramatyczny utwór często ilustrujący w filmach i przedstawieniach scenicznych pijackie orgie. Jednym z bardziej znanych tego typu utworów napisał sam Salvador Dali. Bacchanalia to także dzikie i mistyczne festiwale ku czci Rzymskiego Boga Bacchusa, czyli odpowiednik Greckiego Dionizosa, boga wina, rytualnego szaleństwa i ekstazy.
Mamy, więc powiązania z Salvadorem Dalim, oraz dziką rozpustą. I nic w tym dziwnego, gdyż "Bacchanale" to pierwszy i zdaje się jak dotąd jedyny surrealistyczny film porno!

Jak to bywa w dziełach surrealistycznych nie mamy jakiejś wyszczególnionej linii fabularnej. W pierwszych scenach widzimy śpiącą dziewczynę Ruth (w tej roli Uta Erickson), której jaźń opuszcza ciało i podróżuje po mieście doświadczając dziwnych wydarzeń, które rozgrywają się wokół niej. Ruth trafia na dziwaczny pokaz mody, na którym spotyka odzianego w czerń fantoma (boga, czy jak kto woli szatana), kontaktuje się ze swym bratem zmarłym w Wietnamie, czy ostatecznie dociera przez korytarz pełen wystających ze ścian lubieżnie obmacujących rąk do przypominającej piekło jaskini, którą włada kobieta o sadystycznych skłonnościach.
Klimat filmu jest dziwaczny, oniryczny, przypominający senny koszmar. Nic tu nie jest tym, czym się wydaje. Sceny i obrazy przeplatają się ze sobą tak samo jak dzień z nocą i jedna lokacja z drugą. Niezapomniana scena z filmu to ta, w której Ruth powoli schodzi po spiralnych, zdaje się nieskończonych schodach, by zaraz przenieść się na dekadencki pokaz mody, a następnie na nocną wizytę na grób swego brata. Całość jest mocno eksperymentalna, awangardowa przypominająca tripa po LSD, czy innych substancjach psychoaktywnych.

Obraz w filmie jest przepuszczony przez kolorowe filtry - sinoniebieskie, chorobliwie żółte, zgniłozielone, czy krwistoczerwone, co dodatkowo odrealnia i tak już mocno odrealnione wydarzenia. Muzyka w "Bacchanale" to prawdziwy majstersztyk. Od powolnych, instrumentalnych, niepokojących melodii po iście dzikie i piekielne chóry potęgujące atmosferę grozy.
O aktorstwie, czy aktorach dużo nie da się napisać ze względu na specyfikę filmu. Główną postać gra tu Uta Erickson, norweska aktorka, która wystąpiła w kilku filmach sexploatacji jak "The Kiss of Her Flesh", "A Thousand Pleasures", czy "The Ultimate Degenerate". Uta jest dziewczyną bardzo urodziwą i idealnie wpasowuje się w postać Ruth.

Przejdźmy do scen porno. Zaznaczyć muszę, że nie są one tu najważniejszą rzeczą. Powiem więcej, że są one znacznie zmarginalizowane i film niewiele, by stracił, gdyby z nich zrezygnować całkowicie. Są zaledwie trzy: pierwsza odbywająca się na początku filmu, w której jaźń Ruth, krótko po opuszczeniu ciała napotyka w swym domu kochającą się parę, scenę na cmentarzu z jej udziałem, oraz softcorową w końcowej partii filmu w piekielnej jaskini. W tej scenie jest również scena pomiędzy dwoma mężczyznami, na szczęście reżyserzy John i Lem Amero oszczędzili nam szczegółów i wiemy o niej tyle tylko, że jest. Tych, których interesują wygibasy będą zawiedzeni, gdyż wszystkie pozycje sprowadzają się do oralu, jeźdźca i klasycznego posuwania.
Nie jest to z pewnością dzieło, które ma zwiększyć ciśnienie jak klasyczny film porno. To artyzm sam w sobie, film alternatywny do tego, co możemy oglądać na co dzień, dziwny, niepokojący i po prostu piękny. Raczej dla ludzi, którzy kochają kino niż dla tych, którzy pragną zobaczyć kolejny anal bez zachwycającej otoczki.